Była druga w nocy. Operacja Jacka ciągle trwała. Ola siedziała na korytarzu, twarz miała schowaną w dłoniach, nawet nie płakała. Już nie miała czym. W duchu się modliła, by jej ukochany przeżył.
-Ola...-zaczął Mikołaj-Chodź, zawiozę Cię do domu. Musisz odpocząć.
Ola uniosła głowę, patrząc gdzieś przed siebie.
-Nie mogę, muszę wiedzieć co z nim jest.
-Ola, Mikołaj ma rację, musisz się przespać-wtrąciła Emilka
-My tu będziemy czuwać na zmianę do rana-dodał Mikołaj.
Ola była już zmęczona, nie tylko kilkugodzinnym czekaniem, ale także była wykończona psychicznie. Nagle pojawił się inspektor Wysocki.
-Jeszcze nic nie wiadomo-powiedział.
-Widzisz Ola, jak tylko operacja się skończy, zadzwonimy do Ciebie. Chodź odwiozę Cię-Dodał Mikołaj.
-Bardzo Wam dziękuję, za to, że tu jesteście... wszyscy-powiedziała cicho Aleksandra.
-Córcia, wiesz, że zawsze będę przy Tobie-Wojciech uśmiechnął się do córki, siadając obok niej
-Wszystko będzie dobrze-Emilka powtórzyła gest komendanta.
Ola pełna nadziei udała się z Mikołajem do jej mieszkania. Zaraz po wejściu położyła się i poprosiła Mikołaja by poczekał z nią aż zaśnie. Jej przyjaciel zgodził się bez wahania, usiadł w fotelu i czekał. Po 10 minutach wykończoną posterunkową zmożył sen. Mikołaj siedział jeszcze chwilę i zastanawiał się nad tą całą sytuacją. Ola i Jacek... bardzo go to zdziwiło, mimo to cieszył się, wiedział, że z nim jego przyjaciółka, którą traktował jak młodszą siostrę, będzie szczęśliwa. Nie mylił się także co do Beaty, gotów był nawet do popełnienia jakiejś głupoty, gdyby Jackowi coś się stało. Tu z zamyślenia wyrwał go dźwięk smsa. Był on od Emilki. Pytała jak tam Ola. Mikołaj odpisał, że właśnie zasnęła a on zaraz wróci do szpitala. Po 20 min. Dołączył do Drawskiej i swojego przełożonego. Siedzieli i rozmawiali o całej tej sytuacji, gdy nagle z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Wszyscy stanęli na baczność i czekali aż coś im powie.
-Czy jest ktoś rodziny pana Jacka?-zapytał lekarz.
Popatrzyli po sobie, nie wiedząc co powiedzieć.
-Tak, to mój zięć-wyrwał Wysocki
Wiedział, że musi coś wymyślić, inaczej nie dowiedzą się niczego, a rodzina Jacka była jeszcze nie poinformowana.
-Cóż, operacja przeszła pomyślnie-powiedział chirurg.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, Emilka oparła się o ramię Mikołaja.
-I co dalej?-dopytywał Wojciech.
-Stan pacjenta jest stabilny, ale narazie jest w śpiączce.
-Kiedy będzie można się z nim zobaczyć?-cała trójka zapytała niemal równocześnie.
-Najlepiej rano lub przed południem, pacjent musi trochę odpocząć. A państwa proszę, byście wszyscy udali się do domu i odpoczęli. Wasz przyjaciel jest w dobrych rękach.
Po tych słowach odszedł.
-Dzieciaki, jedźcie do domu. Dziękuję, że tu byliście-rzekł komendant kładąc ręcę na ramionach swoich podwładnych.
-To nic takiego-powiedziała Emilia.
-Szefie, a szef zostaje? Spytał Mikołaj.
-Tak, ale jeszcze tylko chwilę. Zaraz też będę wracał.
Pożegnali się, Emilka i Mikołaj rozjechali się do swoich mieszkań a Wojciech usiadł na krześle.
Moja córcia, ciekawe ile jeszcze ma tajemnic przed starym piernikiem-pomyślał, uśmiechnął się do siebie i pojechał do domu.
Następnego dnia, Ola wstała lekko przed ósmą. Szybko złapała za telefon, nie miała żadnego nie odebranego połączenia, żadnej wiadomości. Nie jedząc śniadania, ubrała się i jak strzała wypadła z mieszkania chcąc jechać do szpitala, jeśli nie dzwonili i nie napisali, operacja pewnie jeszcze trwała. Wybiegając z bloku wpadła na Emilkę.
-Gdzie Ty tak lecisz, tak rano to wyprzedaży jeszcze nie ma-zaśmiała się Drawska.
-Emilka, co z Jackiem?-spytała Ola.
Sierżant popatrzyła w jej wielkie, niebieskie oczy, trzymając ją w niepewności. Po chwili powiedziała by z nią poszła. Ola próbowała coś z niej wyciągnąć, jednak bezskutecznie. Wsiadły do mazdy Emilii i przyjechały pod szpital.
-Możesz mi cokolwiek powiedzieć?-Ola nie wiedziała co ma myśleć.
-Zaraz zobaczysz-tajemniczo odparła Drawska.
Weszły do szpitala, Emilia zaprowadziła ją przed jakąś salę. Wysocka popatrzyła przez szkalne szyby i zobaczyła swojego ukochanego.
-Jacek...-cicho wyszeptała.
-Możesz do niego wejść-dodał Mikołaj, który nie wiadomo skąd się tam pojawił.
Oli nie trzeba było powtarzać, weszła i doszła do człowieka, który parę godzin wcześniej ją uratował. Wzięła go za rękę, z jej oczu poleciały łzy, zdołała jedynie wyszeptać:
-Jestem tu. Nie zostawię Cię.
Ola siedziała tak jeszcze przez dłuższy czas, wszedł do niej lekarz.
-Rozumiem pani Aleksandra Nowak?-zapytał doktor.
-Proszę?-Ola nie miała pojęcia skąd to nazwisko.
-To pani mąż?
-Yyy, tak, tak, tak-Wysocka w porę zrozumiała, że musi to powiedzieć by nie narobić zamieszania.
-Stan pani męża jest stabilny, pozostaje on jedynie w śpiączce.
-Kiedy się wybudzi? Zapytała Ola.
-Niestety, tego nie wiemy-odparł lekarz.
-Ale jak to?-Ola znowu poczuła się zagubiona.
-Proszę być dobrej myśli-lekarz położył jej dłoń na ramieniu po czym wyszedł.
Do sali wszedł Wojciech.
-Tato, co jeśli on się nie obudzi? Oli znowu płynęły łzy.
Wysocki przytulił córkę mówiąc:
-Nie wolno Ci nawet tak myśleć. Musisz być silna-patrzył jej prosto w oczy gdy to mówił.
Ola wytarła łzy.
-Dziękuję, że tu jesteś-powiedziała.
-Jesteś moją córką, zawsze będę przy Tobie. Masz jak powiadomić rodzinę Jacka o tej sytuacji?-zapytał.
-Tak, mam numer do jego brata, ale mógłbyś to zrobić za mnie?-zapytała Ola.
-Oczywiście.
Aleksandra dała ojcu numer po czym znowu ujęła dłoń swego chłopaka.
Muszę być silna, nie poddam się-myślała.
Przy asyście, swego ojca, Mikołaja, Emilii, Krzyśka oraz wielu innych policjantów, którzy co jakiś czas odwiedzali Jacka w szpitalu, spędziła czas do wieczora. O 17 z Gdańska dotarli jego bliscy. Rodzice i jego brat-Robert. Wysocki się przedstawił, opowiedział całą sytuację z punktu zawodowego i prywatnego, a następnie zaprowadził te trójkę do sali gdzie leżał ich syn i brat, a gdzie nadal była Ola.
-A to jest właśnie, moja córka, o której państwu wspominałem-rzekł Wojciech
Ola wstała i podeszła do nich. Mama Jacka lekko się uśmiechnęła i powiedziała:
-Jacek, mówił prawdę, rzeczywiście masz piękne oczy.
Ola odwzajemniła uśmiech mówiąc:
-Dziękuję, szkoda, że musimy się poznać w takich okolicznościach, i to przeze mnie.
-Nie obwiniaj się, Jacek jest silny, wyjdzie z tego-dodał jego ojciec.
-Przynajmniej mamy pewność, że spotkał odpowiednią dziewczynę-wtrącił brat bliźniak Jacka.
Ola była szczęśliwa, że jego bliscy nie mają do niej żalu, że starają się być silni i solidarni z ich związkiem.
2 tygodnie później, Ola jak codzień przyszła do szpitala. Tam zastała Roberta, patrzył na nią z niepewnością poznała, że coś się musiało stać.
-Co jest?-zapytała poddenerwowana.
-Wystąpiły komplikacje-zaczął-Jacka zabrali na blok.
-Co?-Ola była przerażona.
-Ola, ale spokojnie-kontynował Robert-wszystko będzie dobrze-mówił dalej.
-Nie wytrzymam, nie, nic nie może mu się stać-Aleksandrę dopadła panika.
-Nic mu nie będzie, rozumiesz?-Robert starając się ją uspokoić, przytulił Olę.
W końcu usiedli, po pół godzinie wyszedł do nich lekarz.
-Nastąpił krwotok wewnętrzny, udało nam się go jednak zatamować.
Robert odetchnął z ulgą, a Ola siedziała nadal mając tą samą minę.
-Czy to się może powtórzyć?-zapytała
-Dopóki pacjent jest w śpiączce, niestety tak-odrzekł lekarz.
Dla Oli stało się jasne, że w takiej sytuacji, musi go z tej śpiączki wybudzić.
-Mogę do niego wejść?-zapytała Ola.
-Oczywiście, ale na krótko, musi odpoczywać.
-Dobrze-Wysocka wstała i udała się do sali gdzie leżał jej ukochany. Powoli podeszła, usiadła obok niego i wzięła jego dłoń.
-Pamiętasz, gdy się poznaliśmy? To był Twój drugi dzień pracy. Pierwszego ja miałam wolne. Weszłam do Twojego gabinetu, a tam już był Mikołaj. Powiedział "Ola, to jest nasz nowy dyżurny, Jacek." Uśmiechnąłeś się wtedy do mnie, ja ten uśmiech odwzajemniłam. Wyciągnęłam do Ciebie rękę chcąc się przywitać a Ty ją ująłeś i pocałowałeś mówiąc "Już wiem czemu każdy chce pracować w miejskiej. Takich policjantek na każdej komendzie się nie spotyka."
Nawet mnie to rozbawiło. Potem nie zwracałam na Ciebie szczególnej uwagi, do czasu, aż zrobiłeś pierwszy krok i zaprosiłeś mnie do teatru. Wtedy gdy zobaczyłam jak całujesz Beatę, szłam do Ciebie z zamiarem powiedzenia, że...-Ola chwilę się jeszcze zawahała, w końcu jednak wypowiedziała te słowa-...że Cię kocham. Teraz to wiem.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego, linia na monitorze zaczęła skakać w górę, Jacek wydał z siebie dźwięk duszenia, spowodowanego rurką, którą miał w tchawicy, poruszył rękoma.
-Doktorze!-zawołała Ola.
Lekarz wpadł szybko, zaraz za nim Robert i Emilia. Chirurg wyjął mu z ust rurkę. Jacek otworzył oczy.
-Niesamowite-powiedział lekarz.
Ola nie mogła uwierzyć w to co się stało.
-Jacek...- powiedziała rzucając się w stronę ukochanego-Wiedziałam, wiedziałam, że się obudzisz.
-Ola, jesteś tu...-powiedział cicho Jacek.
-Jestem, obiecałam, że będę-mówiła znowu płacząc, tym razem ze szczęścia.
-Oleńko, ten pocałunek z Beatą, to...-nie dokończył, Ola mu przerwała mówiąc:
-Wiem, wiem o wszystkim. Przepraszam, że Ci nie wierzyłam.
Mężczyzna uśmiechnął się, był szczęśliwy, że jego ukochana wie jak było naprawdę.
-Kocham Cię, Olu-powiedział Jacek.
-Ja też Cię kocham-odrzekła mu tak jak wtedy gdy leżał na jej kolanach. Z tą różnicą, że to wyznanie, przypieczętowali namiętnym pocałunkiem.
No i nasi bohaterowie wszystko sobie wyjaśnili i są już razem :D jak się podobało? ;3
Hej, rozdział świetny, właśnie na to czekałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
Paulina
Zajebisty rozdział!!!!
OdpowiedzUsuń