czwartek, 29 października 2015

XV-Powrót, pierwszy krok w nowym życiu

-Zapomnieliście uregulować rachunki za światło?-zapytał żartobliwy głos, który znał każdy na komendzie.
-Monika...-wyszeptał Krzysiek.
I ponownie całe pomieszczenie wypełniło się okrzykiem radości i klaskaniem.
Zaradni funkcjonariusze wyjęli pochowane w szafkach świeczki. Każdy zaczął się witać z policjantką, której nie widzieli od miesięcy.
-Dlaczego nie mówiłaś, że wracasz?-spytał inspektor Wysocki.
-Chciałam zrobić wszystkim niespodziankę-odparła z uśmiechem policjantka.
-Udało Ci się-dodała Ola.
-Ale widzę, że tu jakaś impreza już trwa. Co świętujemy?-spytała.
-Zaręczyny Oli i Jacka-odpowiedziała jej Emilka.
-Co?-Monika nie wierzyła w to co słyszy-Co mnie ominęło?-spytała.
Nie było czemu się jej dziwić. Nikt nie wspomniał jej o ich związku. Krzysiek zawsze opowiadał o każdym z komendy, ale nigdy nie powiedział wprost, że jest jakaś nowa para na niej.
-Tak jakoś wyszło, że zapomniało mi się Ci o tym powiedzieć-wytłumaczył Krzysztof.
I ponownie wszyscy zaczęli się śmiać. Monika pogratulowała Oli i Jackowi. Oni jej podziękowali i zaczęli wypytywać jak przebiega rehabilitacja Franka.
-Robi duże postępy. Lekarze mówią, że jeszcze 3-4 miesiące i będzie mógł normalnie chodzić-prawie się przy tym popłakała. Ola przytuliła swoją koleżankę. Robiło się późno. Był czas wracać do domu. Posypały się ponownie gratulacje i podziękowania. Wysocki zadzwonił po służby, które miały zająć się przywróceniem światła na komendzie. Funkcjonariusze zaczęli rozjeżdżać się do domu. W tym także Ola i Jacek.
Siedzieli już w samochodzie i rozmawiali ze sobą
-Niezły był dziś dzień, prawda?-spytał aspirant.
-Niezły to mało powiedziane. Ta niespodzianka, powrót Moniki.
-Tacy przyjaciele to prawdziwy skarb-westchnął mężczyzna patrząc na Olę.
-Oj ta... Jacek hamuj!-krzyknęła kobieta.
Policjant natychmiast wcisnął hamulec i odwrócił twarz w stronę szyby.
Mimo ulewnego deszczu i śliskiej nawierzchni zdążył się zatrzymać na czas.
Oboje wysiedli z samochodu i podeszli do obiektu, który zauważyła przed chwilą Ola. Na ulicy, był bowiem niewielki worek, a w nim coś, co ewidentnie próbowało się z niego wydostać.
Aleksandra i Jacek popatrzyli po sobie zdziwieni. Światło reflektorów padało idealnie w ich stronę więc doskonale widzieli ruchome zawiniątko. Mężczyzna uklęknął do worka, otworzył go i ku zdziwieniu jego oraz Oli, ukazało się im 5 małych szczeniąt. Wszystkie były białe niczym śnieg. Teraz i Ola uklęknęła przy swoim narzeczonym.
-Jak można zrobić coś takiego?-spytała.
-Nie wiem, ale nie możemy ich tu zostawić-powiedział do kobiety.
-Weźmy je ze sobą-powiedziała patrząc na Jacka.
Policjant spojrzał na kobietę i kiwnął głową. Na ten znak oboje złapali psy. Jacek trzy, a Ola dwa. Wzięła również worek, by nikt nie spowodował wypadku widząc latający po drodze kawałek materiału. Piątka szczeniąt całą drogę do mieszkania przesiedziała u posterunkowej na kolanach, gdzie wdrapała się z wycieraczki. Po 15 minutach byli na miejscu. Narzeczeni wzięli zwierzęta i udali się do swojego mieszkania. Zapalili światło w korytarzu i weszli do sypialni.
-Co z nimi zrobimy?-spytała Ola.
-Nie mam pojęcia. Może komuś je rozdamy?
-To jest chyba najlepszy pomysł-stwierdziła policjantka-Ale jak można tak po prostu wyrzucić na ulicę zwierzęta?
-Wiesz jacy są niektórzy ludzie. Nic to ich nie obchodzi.
-W sumie masz rację. Przyszykujmy im jakieś łóżko.
-Nawet wiem jakie-powiedział mężczyzna, po czym wstał i udał się do innego pokoju.
-Zawsze chciałem mieć psa. Labradora konkretniej, a że do małej rasy one nie należą, kupiłem większe posłanie-powiedział wchodząc z psim łóżkiem, w którym 5 małych szczeniąt zmieściłoby się spokojnie.
-Nie mówiłeś mi nigdy o tym-odparła Ola z uśmiechem.
-Jakoś nigdy nie było okazji.
Aleksandra i Jacek wlali mleko wygłodniałym szczęnietom, aspirant jako syn weterynarza, wychowywany ze zwierzętami stwierdził, że mają one około 4 tygodni. Okazało się również, że są to 2 psy i 3 suczki. Po godzinie obrządzania zwierzaków, zmęczeni narzeczeni w końcu usnęli.
Rano wstali wcześniej niż zwykle. Obudził ich piski psów.
-Trzeba z nimi wyjść na dwór-powiedział Jacek.
-Dobra, chodźmy dopóki mało ludzi jest na ulicy, nikt nas nie podkabluje, że chodzimy ze zwierzętami bez smyczy.
Wstali, ubrali się i poszli ze szczeniakami do pobliskiego parku. Mimo pozorów, dwojgu dorosłym ludziom nie było łatwo ogarnąć piątki ruchliwych piesków. Co chwilę, któryś uciekał i znikał z oczu, także policjanci poranny jogging mieli zaliczony. Wrócili do mieszkania.
-Dobrze, że obydwoje dzisiaj mamy wolne, bo nie wiem jakby jedno sobie poradziło z taką gromadką-powiedziała Wysocka
Jacek spojrzał na nią z niepewnością.
-Oleńko, pamiętasz, że w tym tygodniu grafik się zmienił?
Aleksandra popatrzyła na swojego narzeczonego z przerażeniem.
-No nie-powiedziała.
Niestety, dzisiaj tylko Ola miała wolne, Jacek już za godzinę musiał być na komendzie. Szybko się ogarnął i pocałował Olę na pożegnanie. Posterunkowa została z gromadką zwierzaków. Zebrała się i nie czekając z założonymi rękoma, aż wszystko się samo rozwiąże, zabrała psy do weterynarza. Tam zostały im zrobione szczepienia i wydane książeczki zdrowia. Kobieta musiała podać imiona zwierzaków, a że nie było czasu się nad nimi zastanawiać, podała imiona bogów i bogiń z mitologii greckiej, którą przerabiała na studiach. Tak więc psiaki od tego dnia nazywały się: Apollo, Artemida, Hebe, Ares i Demeter.
Ola podziękowała i następnie udała się do sklepu z akcesoriami dla zwierząt. Kupiła zabawki, obroże i smycze dla zwierzaków oraz miski, do których zamówiła specjalne naklejki z ich oryginalnymi imionami. Kupiła również szampon do pielęgnacji sierści i specjalną karmę dla szczeniąt.
Zajęło jej to całe popołudnie. Wróciła do mieszkania z pupilami, dała im jedzenie i zmęczona zasnęła. Spała sobie w najlepsze przez około godzinę. Gdy wstała zwierząt nigdzie nie było. Spanikowana zaczęła biegać po całym mieszkaniu ale psów nie znalazła. Nagle usłyszała klucz w drzwiach. Wyszła na przedpokój.
-Artemida, chciała uciec na ulicę, ale Apollo ją złapał za ucho-powiedział z uśmiechem Jacek wracając ze szczeniętami ze spaceru.
-Stracha mi narobiłeś-odparła z ulgą Ola.
-Pomyślałem, że jesteś zmęczona po całym dniu ze zwierzakami i zabrałem je do parku-powiedział całując Wysocką w policzek.
-Wiesz jak ludzie dziwnie patrzyli na faceta z piątką małych psiaków?-kontynuował.
-Podejrzewam, że wiem jak to mogło wyglądać-odpowiedziała Ola z uśmiechem.
Narzeczeni weszli do kuchni i zaczęli robić kolację a za nimi biegła ich wesoła gromadka.
-Masz jakiś pomysł komu je rozdać?-spytała Ola.
-Mam. Popytałem dzisiaj na komendzie i 4 osoby się znalazły.
-Kto?
-Najpierw Robert przyjechał z młodszą siostrą Emilki-Blanką. Emi chce jednego dla nich i jednego dla Blanki. To są już dwa. Kolejnego zaproponowałem Mikołajowi, nie chciał się zgodzić ale akurat były z nim Ania i Dominika a jak to usłyszały to nie było przepuść-musiał się zgodzić. Dalej spotkałem na korytarzu Krzyśka. Opowiedziałem mu historię psiaków i powiedział, że chętnie weźmie jednego dla Tośka, bo teraz jak Monika wróciła to Sierżant jest z nimi.
-No ale to są cztery a wszystkich jest pięć.
-Pytałem jeszcze kilku osób, no ale albo komuś to koliduje z pracą, albo ktoś ma alergię na psią sierść, albo już ma zwierzę.
Ola się zastanowiła chwilę.
-To może my go weźmiemy?
Jacek popatrzył na nią chwilę.
-Czemu nie. To będzie pierwszy akcent do wspólnego życia.
Ola się uśmiechnęła i narzeczeni przypięczetowali swoją decyzję pocałunkiem.
Na drugi dzień Jacek zawiózł Olę do pracy. Czas szybko mijał. Miała z Mikołajem kilka łatwych interwencji. O siedemnastej zjechali na komendę a po Aleksandrę przyjechał jej narzeczony. Oczywiście z psami. I w ten sposób, Demeter należała do Emilki i Roberta, Ares do Blanki, Hebe trafiła do Krzyśka i Tośka a Artemida do córek Mikołaja. Wszyscy siedzieli w pokoju przesłuchań, rozmawiali i śmiali się. Nagle wszedł komendant.
-A to co? Cyrk do miasta przyjechał?
Wszyscy popatrzyli po sobie z niepewnością.
-No panie komendancie, ale niech pan zobaczy jakie one są słodkie-powiedziała Emilka dostawiając do swojego szefa jednego z psiaków, który polizał go w policzki na co cały pokój wypełnił się śmiechem.
-No dobra, dobra. Tylko żeby mi to po komendzie nie latało-powiedział wychodząc.
Dzień dobiegał końca. Ola i Jacek wrócili do domu. Tuż przy wejściu czekał na nich merdając ogonkiem Apollo. Obydwoje uśmiechnęli się na widok ich miesięcznego psiaka.
-Pierwszy krok w nowym życiu?-spytała Ola.
-Pierwszy krok-odparł całując ją Jacek.



Byliście ciekawi, co jeszcze wymyślę, to wymyśliłam psiaki. Jak się podoba zwierzęcy motyw?
A, zadowoleni z powrotu Moniki? :)

niedziela, 25 października 2015

XIV-Niespodzianka

-Nareszcie w domu!-zawołała Ola stojąc przed drzwiami mieszkania.
-Cieszysz się?-spytał Jacek wyjmując kluczyki od drzwi.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Już niedługo, zostawimy to mieszkanie i zaczniemy życie w domu na przedmieściach.
-Jako...?-spytała z uśmiechem Ola.
-Jako państwo Nowak!-powiedział, podniósł Olę i przeniósł ją przez próg.
-Z takimi atrakcjami trochę jeszcze poczekaj!-zawołała.
-Tylko się wprawiam-powiedział Jacek stawiając Olę na ziemi i zaczynając ją całować. Ona także zatapiała swoje usta w jego szyi. On zaczął ściągać z kurtkę, którą miała na sobie a ona opierając się o wielką szafę, zaczęła rozpinać guziki jego koszuli. Całowali się coraz namiętniej, ściągali z siebie coraz więcej ubrań. Zaczęli zmierzać do ich wspólnej sypialni i już rzucili się na łóżko, gdy nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Popatrzyli po sobie zdumieni.
-Kto znowu?-zapytał Jacek wstając z łóżka i zapinając koszulę. Ola także wstała, zapięła swoje spodnie i założyła bluzkę. Weszła do przedpokoju, Jacek właśnie otworzył drzwi, za którymi stali jego rodzice oraz tata Oli. Kompletnie zapomnieli, że zaprosili ich na obiad.
-Cześć, dzieci. Chyba nie zapomnieliście o dzisiejszym obiadku?-spytała pani Iwona-mama Jacka.
-Nie no, skądże. Oli się tylko przedłużyły badania i niedawno dopiero wróciliśmy-powiedział Jacek.
-Wejdźcie, proszę-dodała Ola.
Wszyscy weszli, usiedli przy stole i zaczęli jeść. Gdy skończyli i rozmawiali, Jacek popatrzył znacząco na Olę, ona dała mu znak, że czas by poinformować ich rodziców o planach jakie mają na przyszłość.
-Panie Wojciechu, mam do Pana poważną prośbę-zaczął Jacek. Oczywiście przy tym wstał.
-Jaką, Jacek?-spytał Wysocki
Ola podeszła do swojego ukochanego.
-Chciałem prosić o rękę pańskiej córki-powiedział Jacek łapiąc Olę za dłoń. Mama Jacka otworzyła szeroko oczy i się uśmiechnęła, a jego ojciec z dumą patrzył na syna.
Wojciech natomiast przybrał poważny wyraz twarzy, wstał z krzesła i powiedział:
-Możesz zapomnieć.
Jacek, Ola i państwo Nowak zdębiali. Wysocka nie miała pojęcia czemu padła taka odpowiedź. Przecież ojciec lubi Jacka, nie miał nic przeciwko ich związkowi.
-Możesz zapomnieć o jej ręce. Albo bierzesz całą, albo wcale-dokończył Wysocki.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Rodzice pogratulowali swoim dzieciom.
-No naprawdę, po Panu takiej odpowiedzi się nie spodziewałem-powiedział Nowak.
-Jacek, już prawie rodziną jesteśmy. Skończ z tym panem i mów mi tato.
-Dobrze, tato-wszyscy ponownie zaczęli się śmiać. Tego dnia także i Ola przeszła na "Ty" ze swoimi przyszłymi teściami.
Przyszli państwo Nowak pożegnali swoich bliskich i zaczęli sprzątać po obiedzie.
-Wyostrzył mu się dowcip-powiedziała Ola.
-Tak, zdecydowanie-poparł ją Jacek.
Gdy skończyli sprzątać, do Jacka zadzwonił telefon. Był to agent nieruchomości. Umówili się na 15:30 na oglądanie domów. O wyznaczonej godzinie Ola i Jacek pojechali na spotkanie, a o 20 wrócili do mieszkania.
-Mówię Ci, że ten czwarty był najlepszy-zaczął Jacek.
-Nie znasz się. Szósty, to było coś-odparła Ola.
-Dobra, jeszcze mamy czas żeby się zastanawiać. Zjedzmy coś.
Narzeczeni udali się do kuchni by przygotować kolację. Następnie ją zjedli, umyli się i położyli gdyż następnego dnia oboje mieli służbę.
Wstali przed 7. Wyszykowali się i pojechali na komendę. Weszli do pokoju przesłuchań, przebrali się a po odprawie Jacek poszedł do swojego gabinetu, Ola zaś pojechała z Mikołajem na patrol. Chłodny zimowy dzień mijał im bardzo spokojnie. Po południu podjechali na przerwę a o 18 zdali broń na komendzie.
-Dzięki za dziś, Mikołaj-powiedziała Ola.
-Dzięki, Młoda-oparł Białach. Ola poszła do gabinetu Jacka
-Jedziemy?-spytał aspirant.
-Jasne.
Wyszli już z gdy nagle zawołał ich Mieszko.
-Ola, Mikołaj Cię woła bo nie podpisałaś mu jakiś papierów jeszcze.
-Jakich?-spytała zdziwiona Ola.
-Ja tam nie wiem. I do Ciebie Jacek, ma tam jeszcze jakąś prośbę.
-Dobra, to chodźmy-powiedział policjant
Weszli za Mieszkiem do pokoju przesłuchań i doznali szoku. Na środku stał Mikołaj z Krzyśkiem, trzymali transparent z napisem "Niech żyje Para Młoda", przed nimi stała Emilka i Robert trzymający chleb i sól a obok nich inspektor Wysocki z butelką bezalkoholowego szampana.
-Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam...-śpiewało blisko 25 osób.
Ola i Jacek stali jak zamurowani. Skąd ich przyjaciele wiedzieli? W pokoju znajdowała się tylko jedna osoba, którą poinformowali o ich ślubie-ojciec Aleksandry. Narzeczeni śmiali się szczęśliwi, że mają takich przyjaciół. Gdy skończyli śpiewać, posypały się gratulacje dla przyszłej pary młodej i podziękowania dla ich bliskich, którzy zorganizowali coś takiego. Na komendzie panował radosny nastrój. Wszyscy rozmawiali, śmiali się, pili szampana i jedli ciasto. Mikołaj przytulił Olę zapraszając ją i Jacka na kolację w sobotę. To nie był jednak koniec niespodzianek tego wieczoru. Gdy tak wszyscy świętowali, usłyszeli jak szalejąca na dworze burza łamie drzewo stojące przed komendą, które upada na linie energetyczne. Muzyka ucichła i zgasły wszystkie światła. Nagle do pokoju przesłuchań ktoś wszedł...


Któż to mógł być? Macie jakieś pomysły?

środa, 21 października 2015

XIII-Telefon, odłożona rozmowa

-Odbierz ten telefon...-Jacek dzwonił już setny raz do Oli. Nie dawno wrócił do mieszkania i zorientował się, że nie ma ani jej, ani jej rzeczy. Tę noc spędził u kolegi. Podobnie jak jego ukochana, stwierdził, że nie chce widzieć drugiej osoby. Ale teraz się niepokoił. Chciał przeprosić Olę, porozmawiać. Nie zastał jej nawet u siebie w mieszkaniu. Nie odbierała. W końcu zadzwonił do Emilki.
-Halo?
-Cześć Emilia. Nie ma u Ciebie Oli?
-Nie, a co się stało?
-Pokłóciliśmy się wczoraj i się wyprowadziła, tylko, że u niej w mieszkaniu jej nie ma.
-Jacek, ja z Olą ostatni raz rozmawiałam wczoraj, ale rano. Może ona jest u ojca?
-Nie wiem, zadzwonię do niego. Dzięki Emilka.
-Ja zapytam czy Mikołaj nie wie gdzie jest. Do usłyszenia.
Rozłączyli się. Jacek teraz musiał zadzwonić do inpsektora Wysockiego. Jeśli to zrobi, to wyda się cała ich kłótnia. Ale aspirant miał to gdzieś. Liczyła się tylko Ola. Chciał już dzwonić, jednak Wysocki go wyprzedził.
-Halo?-zapytał Nowak.
-Jacek, Ola jest w szpitalu. Podobno chciała popełnić samobójstwo-Komendant był zrozpaczony.
-W jakim jest stanie?-Jacek był przerażony.
-Skończyli ją operować. Przyjedziesz tu?
-Jaki szpital?
-Na Traugutta.
-Zaraz będę.
Jacek wypadł z mieszkania jak strzała. Pod blokiem wpadł na Martę.
-A Ty gdzie tak lecisz?-spytała.
-Marta, nie teraz. Ola jest w szpitalu.
-No i co?-spytała niewzruszona.
-Jak to no i co? Wcale się nie przejmujesz tym, że życie mojej dziewczyny jest zagrożone?
-Jakiej dziewczyny... Jacek, teraz możemy być znowu razem. Nie potrzebujesz jej.
-Ty chyba zwariowałaś!-Wykrzyczał.
-Co?! Czemu?! Przecież ja jestem od niej lepsza, jak możesz?!
-Lepsza? Dziewczyno, ja kocham Olę, a nie Ciebie. Coś Ty sobie w ogóle myślała.
Jacek nie czekał na odpowiedź, wsiadł do samochodu i pojechał do szpitala. Marta była tylko jego starą znajomą, to z Olą chciał iść przez życie.
-Gdzie ona jest?-spytał Wysockiego.
-Leży tam w sali, ale narazie nie można do niej wejść-odparł podnosząc głowę.
Jacek był zrozpaczony.
-Ale... ale jak to się w ogóle stało?
-Świadkowie mówią, że rzuciła się pod samochód. Kierowca hamował, ale i tak nie zdążył się zatrzymać.
Jacek usiadł zrezygnowany.
-To wszystko przeze mnie-powiedział.
-Jak to?-spytał Wysocki.
-Ola ostatnio zaczęła być zazdrosna bo do Wrocławia przeprowadziła się moja była dziewczyna i spędzałem z nią dużo czasu. Nie widziałem w tym nic złego, ale teraz widzę, jak odbierała to Ola. Myślała, że chce ją zostawić, ale ja ją kocham.
-Jacek-westchnął Wojciech-najważniejsze żeby wyszła z tego cało-położył mu dłoń na ramieniu.
Po godzinie czekania wyszedł do nich lekarz.
-Panie doktorze, co z Olą?-zapytał Jacek.
-Pacjentka wybudza się z narkozy. Jeden z panów może do niej wejść.
Wysocki i Nowak popatrzyli po sobie. Inspektor dał mu znak, by to on wszedł.
Jacek ruszył do sali gdzie była jego ukochana.
-Ola-powiedział w wejściu.
-Jacek? Co Ty tu robisz?-spytała cicho.
-Dlaczego chciałaś się zabić?-spytał siadając na krześle obok posterunkowej.
-Nie chciałam, po tej rozmowie z Martą byłam zdruzgotana. Myślałam, że z nami koniec. Raziło mnie słońce, biegłam przed siebie i nawet nie zauważyłam jak wypadłam na drogę pod ten samochód.
Nowak przybrał smutny, wręcz przygnębiony wyraz twarzy:
-Ola, ja kocham Ciebie. Nie ją. Nawet nie wiesz jak się o Ciebie bałem. Przepraszam, za to co robiłem. Wiem, jak się czułaś... wybaczysz mi to?
Ola odzyskiwała siłę w głosie a na jej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech.
-Oczywiście, że tak.
Teraz i Jacek się lekko uśmiechnął.
-Pamiętasz jak za nim jeszcze złamałaś nogę, chciałem Cię zabrać do restauracji, żeby porozmwiać o czymś?
-Tak, ale pomagałeś Marcie się przeprowadzać.
-Wcale nie dlatego wtedy nie poszliśmy. Miałaś nogę w gipsie, a chciałem żeby wszystko było perfekcyjne. Ale teraz jesteśmy w szpitalu. Jest tu Twój tata i zaraz zjawią się wszyscy nasi przyjaciele, więc to jest najlepszy moment na to.
-Moment na co?-Ola była zdezorientowana.
Jacek popatrzył jej w oczy i wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełeczko.
-Chodzę z nim od miesiąca i w końcu muszę je wykorzystać.
Wstał z krzesła, na którym siedział i ukleknął przed łóżkiem ukochanej.
-Aleksandro, czy zechcesz zostać moją żoną?
Olę zamurowało. Patrzyła na Jacka, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Nadal nie mogło do niej dotrzeć to, co się przed chwilą stało. Do oczu napłynęły jej łzy i przez zaciśnięte gardło odpowiedziała:
-Tak, oczywiście, że tak-Ola zarzuciła swoje ręce na szyję Jacka. Ten ją przytulił i założył na palec pierścionek zaręczynowy.
-Kocham Cię-wyznał Jacek.
-Ja Ciebie też-Ola płakała ze szczęścia.
Teraz narzeczeni pocałowali się namiętnie. Ponownie w ich związku wyszło słońce, które na bardzo długo miało nie zachodzić.


Zgadliście jakie były plany Jacka wobec Aleksandry. Jak zareagują na tę wieść ich przyjaciele, rodzina Jacka i szczególnie tata Oli? Pozwoli na taki krok jedynej córce?

wtorek, 20 października 2015

Miniaturka

Nadszedł ten wielki dzień. Dzisiaj Ola i Jacek mieli stanąć na ślubnym kobiercu. Panna Młoda spała dziś w swoim rodzinnym domu. Wstała i zeszła do kuchni. Tam zastała Emilkę.
-No wreszcie wstałaś-powiedziała.
-Nie przesadzaj mamy jeszcze dużo czasu.
-No bardzo. Zalewdie 6 godzin. Chodź bierzemy się za robotę.
-A gdzie mój tata?
-Musiał jechać do Warszawy, ale obiecał, że się nie spóźni.
Kobiety zaczęły się szykować. Najpierw przyszła do nich fryzjerka, a potem makijażystka. Po 4 godzinach obie miały piękne fryzury i makijaże. Szybko im z tym poszło więc zrobiły sobie kawy i rozmawiały.
-Jakie to uczucie wiedzieć, że za półtorej godziny wyjdzie się za mąż?
Ola się uśmiechnęła.
-Doskonałe. Musisz kiedyś spróbować.
-No może.
Policjantki się zaśmiały.
Zegar wybił piętnastą. Niebawem miał przyjechać pan młody, więc zaczęły się ubierać. Założenie sukni Oli zajęło im trochę czasu ale w końcu dały radę. Gdy Wysocka była gotowa do sypialni wszedł jej ojciec.
-Córcia, jak Ty pięknie wyglądasz.
Rzeczywiście. Aleksandra miała długą suknię podkreślającą jej talię i biodra. Kreacja była wąska, rozchodziła się dopiero na wysokości kolan. Cała była w koronkach. Na włosach widniał welon długością sięgający kostek.
-Dziękuję-powiedziała Ola uśmiechając się do ojca.
-A więc to już dzisiaj-stwierdził Wojciech.
-Tato, wiesz, że ten dzień musiał nadejść-powiedziała i przytuliła ojca.
-Wiem, córeczko, wiem.
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi.
-To pewnie rodzice Jacka-powiedział Wysocki i poszedł otworzyć.
Ola spojrzała w lustro i posmutniała.
-Co jest?-spytała jej przyjaciółka.
-Emilka, nie wiesz czy będzie Mikołaj?-spytała Ola.
-Nie mam pojęcia.
-Dlaczego w tak ważnym dla mnie dniu jego może nie być? Z chwilą, w której powiedzieliśmy mu z Jackiem, że bierzemy ślub zerwał z nami kontakt.
-Wiem, że to boli, ale to był jego wybór. Nic na to nie poradzisz-Emilia próbowała pocieszyć Olę.
-No wiem-kobieta westchnęła.
Chwilę później weszli jej przyszli teściowie. Mama Jacka zachwycała się widokiem swojej przyszłej synowej.
-Olu, jak Ty pięknie wyglądasz.
-Dziękuję-Wysocka się uśmiechnęła.
Wszyscy stali, śmiali się, rozmawiali aż usłyszeli auto pod domem. Aleksandra wyjrzała przez okno. To był Jacek. Uśmiechnęła się. Zgodnie z ustalonym planem każdy kto znajdował się w domu z wyjątkiem Oli miał zejść na parter. Powitali pana Młodego i czekali na jego przyszłą żonę. Emilia miała dać jej znać kiedy ma zejść. Zasiadła do fortepianu i zaczęła grać romantyczną melodię. Wysocka schodziła po schodach w swojej pięknej, białej sukni. Podeszła do Jacka. On wręczył jej bukiet kwiatów i pocałował w policzek. Następnie uklękli i przyjęli błogosławieństwo od swoich rodziców. Po tym geście, nadszedł czas by jechać do kościoła. Młodzi wsiedli do swojej limuzyny i udali się do świątyni. Przybyli goście powitali ich brawami. Mimo, że było ich około 150 Ola wypatrywała tego jednego. Nagle go spostrzegła. Mikołaj stał na uboczu i patrzył na nią zrezygnowany. Rozpoczęła się ceremonia. Wszyscy weszli do kościoła. Olę na mszy dręczyły wyrzuty sumienia. Ciągle się wahała czy dobrze robi. W końcu nadszedł czas przysięgi. Para młoda podeszła do ołtarza.
-Czy Ty Jacku, bierzesz tę oto Aleksandrę za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
Jacek z uśmiechem i czułością popatrzył na Olę.
-Tak-powiedział.
-A czy Ty, Aleksandro, bierzesz tego oto Jacka za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżenską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
Ola uniosła wzrok na uśmiechniętego Jacka. Milczała. Stała tak jeszcze chwilę. Nowak nie wiedząc co się dzieje, czemu jego ukochana milczy, powiedział cicho jej imię, by się odwiesiła.
Ola patrzyła na niego a potem na gości w kościele aż wzrokiem znalazła Mikołaja, który zrezygnowany wychodził z kościoła.
"Co ja tu robię"-pomyślała.
Ksiądz i Jacek powtarzali cicho jej imię. Ona nagle odwróciła się w ich stronę.
-Nie-powiedziała.
W całym kościele było słychać pomruki zdziwienia. Jedynie ojciec Oli krzyknął "Jest!"-jednak gdy zobaczył miny zebranych, od razu się uciszył.
-Przepraszam, ale nie mogę-powiedziała.
-Mikołaj!-krzyknęła i rzuciła się w jego stronę. Biegnąc potknęła się o stopę, która wystawiła jej Emilia, porwała pół kiecki i uderzyła twarzą o czerwony dywan.
Szybko jednak wstała i biegła dalej wołając Mikołaja.
On się odwrócił.
-Ola? Co Ty robisz?
-Nie mogłam, nie mogłam wyjść za Jacka.
-Co? Czemu?
-Bo tylko Ciebie kocham. Zawsze Cię kochałam.
Wtuliła się w niego.
-Ja Ciebie też kocham, skarbie.
-Chodźmy już stąd.
Aleksandra i Mikołaj wyszli a za nimi w radosnych podskokach biegł inspektor Wysocki. Zostawili za sobą oniemiałych gości i całkiem spokojnego niedoszłego pana młodego, który przejął mikrofon od księdza mówiąc:
-Ehh... no cóż. Tak na serio, to nigdy tej zdziry nie kochałem. Miała tylko fajny tyłek. A że wszystko już jest opłacone, to zapraszam na wesele!
Na ostatnie zdanie cały kościół wypełnił się brawami i okrzykiem radości ciesząc się, że będzie mógł się nawalić za free.
Jacek wsiadł do limuzyny, w której zamiast Oli były druchny w kusych sukienkach. Goście pojechali za nimi i wszyscy bawili się do białego rana.


Wiem, wiem. Spodziewaliście się końcówki w stylu "Ola powiedziała tak, pocałowała się z Jackiem, a następnie wraz z ich gośćmi pojechali na wesele". Rozumiem to, ale do napisania tej miniaturki zainspirowało mnie zachowanie Oli z ostatnich odcinków i tych następnych (opisy). Przedstawiłam za pomocą tzw. "Czarnego humoru" jaki finał może mieć jej związek z Jackiem. Bo wyjaśnijmy sobie. Aleksandra sama nie wie czego chce i kogo kocha.
Nie mniej, zapraszam na kolejne opowiadanie, które ukaże się jutrzejszego wieczoru i nie będzie mieć powiązania z tą miniaturką ☻

niedziela, 18 października 2015

XII-Wyprowadzka, spotkanie w parku

Minęło 5 tygodni od czasu wypadku Oli. Dziś miała jechać na zdjęcie gipsu. Zawiózł ją Jacek. Była spora kolejka, a aspirant musiał załatwić jeszcze parę spraw więc umówili się z Olą, że przyjedzie po nią za godzinę. Wysocka została poproszona na badania po czym udała się na zdjęcie gipsu. Mogła już normalnie chodzić i teraz czekała na swojego ukochanego, który nie przyjeżdżał. Dzwoniła i dzwoniła ale ciągle to samo. "Wybrany abonament znajduje się poza zasięgiem." W końcu wezwała taksówkę i wróciła do domu. Po dwóch godzinach pojawił się także Jacek.
-Ola, jesteś tu?-zawołał, ale odpowiedziała mu tylko cisza.
-Ola?-powtórzył i wszedł do sypialni gdzie była jego dziewczyna.
-Mogę wiedzieć gdzieś Ty był?-zapytała lekko poddenerwowana.
-Załatwiałem te sprawy, o których Ci mówiłem i nagle zadzwoniła Marta, że samochód jej padł i...
-Marta, Marta, Marta. Przez ostatnie tygodnie ciągle słyszę tylko Marta. Nie wiem, jeśli ja Ci się zudziałam, to może sobie wróć do swojej Marci-powiedziała zdenerwowana.
-Ola, o co Ci chodzi? Chciała żebym jej pomógł...-znów mu tu przerwano.
-Przez ostatni czas to ciągle musisz jej pomagać.
-Wiesz co, przesadzasz.
-Ja przesadzam? Jacek, Ty na mnie już wcale uwagi nie zwracasz, nie słuchasz co do Ciebie mówię.
-Olka, już nie bądź taka zazdrosna.
-Ja nie jestem zazdrosna tylko wkurzona tym, że jakaś dziewucha chce mi chłopaka odbić a Tobie wcale to nie przeszkadza. Sam się mnie kiedyś czepiałeś, że coś łączy mnie i Mikołaja, a teraz co robisz?!
-Nie wiesz co, tak to nie będziemy rozmawiać. Teraz wychodzę, a jak wrócę to mam nadzieję, że się już uspokoisz.
-No oczywiście! Masz rację, idź sobie do Martusi!
Jacek wyszedł i trzasnął drzwiami zostawiając zapłakaną Olę. Ta postanowiła nie czekać na jego powrót. Wzięła walizkę, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i pojechała do swojego mieszkania, gdzie zmęczona wszystkimi wydarzeniami zasnęła. Następnego dnia zadzwoniła do ojca prosząc o jeszcze jeden dzień zwolnienia, rzekomym powodem była boląca noga. Wysocki się zgodził, zapytał czy ma przyjechać do niej w czymś pomóc, Ola jednak wiedziała, że jeśli się wyda, gdzie teraz mieszka, poleci masa pytań, na które nie miała ochoty odpowiadać. Tak więc pożegnała się z ojcem i poszła na spacer do parku. Chciała sobie wszystko przemyśleć.
-Ola!-zawołał ktoś.
Policjantka się odwróciła i ujrzała kogoś z kim w tej chwili nie chciała się widzieć wyjątkowo-Martę.
-Ola, poczekaj.
-Co chcesz?-zapytała obojętnie.
-Posłuchaj, przykro mi, że już nie jesteś z Jackiem, ale...
-A kto Ci tak powiedział?
-Jak to? Jacek mówił, że się wczoraj ostro pożarliście, nie chciał tylko wspomnieć o co...
-Posłuchaj, to co jest między mną a Jackiem, to nie jest Twoja sprawa j zajmij się lepiej sobą.
-To co jest między Tobą a nim-Kobieta parsknęła śmiechem-Chyba to co między Wami było. Chociaż tak w sumie, to nie wiem czemu Ty się tak mu dziwisz. Porównaj sobie siebie i mnie. Nie masz żadnych szans, więc lepiej sobie go odpuść.
Tymi słowami Marta zostawiła Olę w parku i odeszła. Dla Aleksandry to już było za dużo. Znowu jej życie zaczęło się łamać na pół. Znowu nienawidziła wszystkich facetów bo kolejny ją zranił. Nie było sensu dzwonić do Jacka, rozmawiać, dać mu szansę to wytłumaczyć... Nic. Zaczęła płakać i biec przed siebie. Był chłodny poranek, przeszklony promieniami oślepiającego słońca. Biegła przed siebie niewiele widząc, nie spostrzegła gdy wypadła na ulicę wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu. Usłyszała, pisk opon, klakson auta, poczuła silne uderzenie o maskę pojazdu i straciła przytomność.


Co będzie z Olą? Przeżyje? Jeśli tak, to czy da kolejną szansę sobie i Jackowi, czy to już będzie definitywny koniec ich związku?

piątek, 16 października 2015

XI-Stara miłość nie rdzewieje?

-Dlaczego mnie to wcale nie dziwi...-powiedział Wysocki wchodząc do sali szpitalnej.
-Tato, to wcale nie była moja wina-zaczęła Ola.
-Córcia, co Ty masz z tym ładowaniem się w kłopoty?
Olka się chwilę zastanowiła po czym odparła:
-No co, taka krew, nie?-zaśmiali się z Jackiem.
-Bardzo zabawne. Gdzie tą nogę wpakowałaś, że jest złamana w dwóch miejscach?
-No to zabrzmi jak marny dowcip, ale poślizgnęłam się na skórce od banana.
-Ja próbowałem ją łapać, no ale z takim impentem zaczęła spadać z tych schodów, że nie było jak-wtrącił Jacek.
-Jacek, Ty lepiej uważaj bo ta jej głupota to zaraźliwa jest-Wysocki również zaczął się śmiać.
-Głupota? No dzięki-odparła z wyrzutem Ola.
-Oj daj spokój, taki żart. Ile będziesz miała ten gips, córcia?-zapytał już poważniej.
-5 tygodni. No ale złamania nie są skomplikowane, więc od razu będę mogła wrócić później do pracy.
-A to też mnie nie dziwi-mruknął inspektor-No dobra, to Ty siedzisz w domu, a Mikołajowi Mieszka wpakujemy do radiowozu. Kiedy wyjdziesz?
-Jeszcze tylko jakieś małe badanie i już będę mogła.
-To chociaż tyle dobrego.
Po 10 minutach Olę zabrano na badania, Wojciech porozmawiał z Jackiem, a gdy Wysocka była gotowa, młodzi wrócili do siebie. Podobnie komendant. Aleksandra i Jacek właśnie pojechali na parking.
-Głupota zaraźliwa, bardzo śmieszne-Olka ciągle wspominała słowa ojca.
-Daj spokój przecież żartował-pocałował Wysocką w policzek.
Mieli już iść do mieszkania gdy nagle kogoś usłyszeli.
-Jacek!-zawołał kobiecy głos.
Obydwoje się odwrócili. Ujrzeli za sobą jakąś kobietę. Miała kręcone do połowy pleców blond włosy, około 30 lat i była trochę niższa od Oli. Miała jasną karnację i ciemne brązowe oczy, które było widać lepiej gdy się zbliżyła.
-Cześć przystojniaku!-powiedziała przytulając się do mężczyzny.
-Cześć, Marta-ku zaskoczeniu Oli wcale go nie speszyło zachowanie kobiety.
-Co u Ciebie słychać?
-A wszystko po staremu-Jacek nadal wydawał się mile zaskoczony tą sytuacją. Nagle przypomniał sobie, że obok niego stoi Ola.
-Marta, pozwól, że Ci przedstawię. To jest Ola Wysocka, moja dziewczyna. A Ola, Ty poznaj Martę, moją...-i tu się zawiesił.
-Byłą dziewczynę-dokończyła.
-Właśnie.
-Miło poznać-powiedziała Ola i podała jej rękę. W rzeczywistości-wcale nie było jej miło.
-Mi również, a co to, jakiś wypadek był?-spytała wskazując głową na gips Aleksandry.
-No taki niefortunny upadek ze schodów-odparł Jacek-Marta, może wejdziesz na górę?-zaproponował.
-Jasne, czemu nie?
Jacek pomógł Oli dojść do mieszkania po czym zrobił trzy kawy i zaczął rozmawiać ze swoją byłą, jak gdyby Wysockiej wcale nie było z nimi. Rozmowa trwała już godzinę.
-Wiecie co? Zmęczona jakaś jestem. Położę się spać.
-Nie zostaniesz z nami?-spytała Marta.
-Nie, naprawdę jakoś tak mnie zmożyło.
Ola wyszła z salonu i poszła do sypialni z mieszanymi uczuciami. Co to ma znaczyć? Kim jest ta dziewczyna? Skąd ona się tu wzięła? Dlaczego Jacek się tak cieszy? Rozmyślała nafd tym wszystkim, aż w końcu zasnęła. Spała około 5 godzin. Gdy się obudziła, ich gościa już nie było. Jacka z resztą podobnie. Wrócił po półgodzinie.
-Gdzie byłeś?-spytała Ola gdy jej ukochany wszedł do salonu.
-A z Martą. Pokazywałem jej miasto. Przyjechała na kontrakt do Wrocławia, a wcale nie zna miasta.
-Mhm. Na długo przyjechała?
-Póki co na rok, a później się zobaczy. A Ty? Dawno wstałaś?
-Nie, około pół godziny temu. Zjesz coś?-zapytała Ola.
-Nie, dzięki. Byliśmy z Martą w knajpie.
-Aha-I na tym zakończyła się rozmowa Olki i Jacka tego dnia. Do wieczora się nie odzywali. Ola nie wiedziała co ma powiedzieć, a Jacek był zajęty wymienianiem z kimś sms-ów. Aleksandra, doskonale wiedziała z kim.
Następnego dnia, Jacek miał służbę. Gdy Ola wstała już go nie było. Po południu postanowiła zadzwonić do Emilki.
-Halo?
-Cześć Emi. Nie spotkałabyś się ze mną?
-Cześć Olka. Jasne, chętnie. Widzimy się w knajpie na Sobieskiego?
-A mogłabyś do mnie przyjść? Mam tą nogę w gipsie i niezbyt mogę się poruszać.
-Masz nogę w gipsie?-spytała zdezorientowana Drawska.
-Tak, zapomniałam wczoraj Ci powiedzieć. To będziesz?
-Jasne, za pół godziny jestem.
Aleksandra sobie uświadomiła, że przez całą wczorajszą sytuację kompletnie zapomniała poinformować o czymkolwiek Mikołaja, Emilię. Ogarnęła się i czekała na swoją przyjaciółkę. Ta niedługo się zjawiła. Piły kawę i jadły ciasto. Ola opowiedziała o swoim wypadku, myślała, że rozmowa z bliską osobą, poprawi jej nastrój. Nie do końca się jej to udało. Nadal była smutna. Ale Emilia znała ją na tyle dobrze, że zaraz to wypatrzyła.
-Olka, a tak w ogóle to wszystko okej?
-Tak, a czemu pytasz?
-No przecież widzę, że coś nie gra.
-To nic takiego.
-Nie wcale. Mów szybko co się dzieje.
Ola zawahała się chwilę. Dostała od życia porządną nauczkę jeśli chodzi o ufanie ludziom, jednak popatrzyła na Emilię i zdała sobie sprawę, że to nie ona jest z tych, którzy zawodzą. Jej może zaufać.
-Chodzi o Jacka-zaczęła.
-Co z nim?
-Wczoraj, poznałam jego byłą dziewczynę. Spotkali się pod blokiem. Obydwoje byli niezwykle zadowoleni z tego spotkania. Zaprosił ją na górę i zachowywał się tak, jakby mnie tam nie było. Poszłam spać a jak wstałam to go nie było, bo pokazywał Marci Wrocław. Do wieczora pisali sms-y. Ona przyjechała tu na rok albo i dłużej jak tak będzie codziennie, to idealnie się przyszłość mojego związku zapowiada.
-Ola, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Jacek Cię kocha, nie oleje Cię dla jakiejś Marci.
-Ty jej nie widziałaś. Ona jest piękna, zgrabna...
-Olka no błagam Cię! Myślisz, że co? Że Jacek poleci na nią za to? On kocha Ciebie i to nie tylko przez to, że masz figurę modelki i nieziemsko piękną buźkę, ale też za to, że jesteś spełnieniem jego marzeń.
Ola się chwilę zastanowiła. Nagle coś sobie przypomniała. Przecież miała się zmienić. Być pewna siebie i konsekwentna. Na jej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech.
-Masz rację. Przecież nie mogę pozwolić, żeby jakaś łaska odbiła mi faceta.
-No i takie podejście to ją rozumiem.
Policjantki zaczęły się śmiać. Gadały jeszcze kilka godzin, aż zaczęło się sciemniać i Emilka postanowiła wrócić do domu.
-Dziękuję Ci, za to co mi dziś powiedziałaś.
-Daj spokój, Aleksa, od tego ma się przyjaciół.
Dziewczyny przytuliły się jeszcze na do widzenia, Emilia pojechała do domu a Ola zaczęła sprzątać po spotkaniu. To zadanie miała trochę utrudnione, przez swoją złamaną nogę, ale jak to ona. Dała radę. Niedługo później wrócił Jacek.
-Cześć, kochanie-pocałował Olę w policzek.
-Cześć-Wysocka się uśmiechnęła.
-Ja zaraz wychodzę i wrócę za dwie godziny, nie czekaj na mnie.
Uśmiech z twarzy Oli prysł jak bańka mydlana.
-A gdzie idziesz?-spytała.
-Marta prosiła żebym pomógł jej w przeprowadzce. Nie zna tu nikogo a sama nie da sobie rady.
-Aha, rozumiem.
Jacek szybko się przebrał i wyszedł. Ola nie wiedziała co ma o tym myśleć. Przecież nie mogła zabronić mu iść pomoc znajomej w przeprowadzce. W sumie to on nie robił nic złego. Położyła się i po chwili zasnęła. A tego dnia była sobota. Miała teraz być ze swoim ukochanym w restauracji.


Co wyniknie z pojawienia się Marty w życiu Oli i Jacka?

środa, 14 października 2015

X-Prawdziwa przyjaciółka, operacja

-Halo?-odezwał się Jacek.
-Skarbie, mógłbyś po pracy jechać do przedszkola odebrać Tośka? Jadę z Emilką do mnie, nie chciałam jej zostawiać.
-Jasne słońce, daj mi tylko adres.
-Kwiatowa 16/20.
-Okej, pojadę po niego. A jak tam Emilka?
-Słabo. Porozmawiamy jak przyjedziesz. Tośkowi nic nie mów.
-Jasne. Do zobaczenia Oleńko.
-Pa, kochanie.
Ola rozłączyła się. Całą drogę do jej mieszkania przemilczały. Nie było wtedy sensu mówić czegokolwiek. Weszły do mieszkania posterunkowej, w którym ta nie była od dawna. Ostatnie kilka miesięcy przemieszkała u swojego chłopaka. Miała tam być w prawdzie krótko, ale się im przedłużyło troszkę. Ola przyniosła Emilce herbatę. Ponownie zaczęła jej tłumaczyć, że to co się stało, nie było jej winą. Przegadały tak kilka godzin. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do mieszkania. To był Jacek i Tosiek.
-Cześć Tosiek-powiedziała Ola-wiedziała, że zaraz będzie musiała powiedzieć siedmioletniemu dziecku, że jego tata jest w szpitalu.
-Cześć. A dlaczego Emilka płacze?-chłopiec znał znajomych swojego taty doskonale.
-To nic takiego-powiedziała Drawska, lekko się uśmiechając by to wyglądało wiarygodnie.
-A gdzie jest mój tata?-zapytał.
-Tosiek, w tamtym pokoju jest telewizor. Włącz sobie i coś pooglądaj-powiedział chłopcu Jacek.
Antoś wysłuchał polecenia.
Nowak podszedł do kobiet dając im torby. -Emilka, wziąłem Twoje rzeczy z komendy, pomyślałem, że mogą Ci się przydać.
-Dziękuję Ci.
-Tobie też wziąłem kilka od nas z mieszkania. Pewnie będziesz chciała tu zostać i jeszcze z szafki Krzyśka wziąłem klucze do jego mieszkania, to masz tu rzeczy Tośka-powiedział do Oli.
-Kochany jesteś.
Jacek usiadł obok swojej ukochanej.
-Wiadomo już coś?-zapytał.
-Mikołaj jeszcze nie dzwonił. Pewnie ciągle trwa operacja.
-Wysocki też pojechał, mówił, że zadzwoni jak się czegoś dowie. A Tobie, Emilka, kazał przekazać, cytuję "Głowa do góry"-powiedział Nowak
Sierżant się uśmiechnęła leciutko słysząc to.
Siedzieli tak w ciszy przez chwilę, w końcu Jacek ją przerwał.
-Słuchajcie jest późno. Kładźcie się spać, ja podjadę na chwilę do szpitala i zadzownię do was.
-To będzie najrozsądniejsze-dodała Ola.
-Jakbyś mnie potrzebowała to dzwoń-powiedział aspirant do Wysockiej, otwierając drzwi mieszkania.
-Oczywiście, dziękuję Ci.
-Do zobaczenia jutro, kochanie-Jacek pocałował Aleksandrę w usta na dowidzenia i zszedł na dół.
Posterunkowa zamknęła drzwi.
-Ola, musimy zrobić coś jeszcze-podeszła do niej Emilka.
-Wiem-odparła smutnym tonem Ola.
-Tosiek!-zawołała chłopca.
-O co chodzi?-zapytał wychodząc z pokoju.
Wysocka ukucnęła przed nim.
-Posłuchaj mnie. Dzisiaj Ty i Emilka będziecie spali u mnie. Twój tata jest w szpitalu...-tu jej przerwał.
-Jak to?!-chłopiec krzyczał.
-Spokojnie, kochanie-zaczęła Ola-jutro do niego pojedziemy. Wszystko będzie dobrze-posterunkowa uspokoiła chłopca, który był bardzo bliski płaczu.
W końcu wszyscy się umyli i przebrali. Ola zrobiła Tośkowi kanapki. Emilka nie była w stanie zjeść czegokolwiek. Po kolacji Wysocka uśpiła chłopca w swojej sypialni po czym udała się do swojej koleżanki.
-Dziękuję, że zajęłaś się Tośkiem. Ja nie byłbym w stanie mu tego przekazać-zwróciła się do Oli.
-Daj spokój, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć-posłała jej ciepły uśmiech.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię mam. I pomyśleć, że kiedyś darłyśmy koty i się nie znosiłyśmy-zaczęła wspominać Emilia.
-Tak, pamiętam. Jakie to było głupie.
Przyjaciółki się roześmiały.
-Idziemy spać?-zapytała Olka.
-A napisał Ci coś Jacek?
-Tak, operacja jeszcze trwa. Zadzwoni jak się skończy.
Emilka westchnęła.
-Okej. To chodźmy.
Była 04:35. Olę obudził dźwięk sms-a. Złapała za telefon i odczytała jego następującą treść.
"Operacja się skończyła. Krzysiek jest w stanie stabilnym i jest przytomny. Jutro o 8 po Was przyjadę.
Kocham Cię."
Olka odetchnęła z ulgą. Odpisała swojemu chłopakowi, poszła jeszcze do Tośka i Emilki. Chłopiec i kobieta spali, więc i Ola wróciła do łóżka. Dwie godziny później wstała cała trójka.
-Wiesz już coś?-zapytała Drawska.
-Tak, operacja się skończyła po 4. Krzysiek jest w stanie stabilnym i go wybudzili. Jacek przyjedzie po nas o ósmej.
Emilka się popłakała. Ola znała jej stan.Później poszła do Tośka. Wszyscy się ogarnęli a o ósmej pojechali z Jackiem do szpitala. Po 20 minutach byli na miejscu. Jacek i Emilia weszli do sali Krzysztofa, tam ktoś już był-Julia. Kobiety przywitały się ze sobą a zaraz potem Emilia powiedziała do Zapały:
-Wiesz jakiego stracha mi narobiłeś?
-No, przepraszam, Emilka. Chyba nie dostanę za to nagany?-Krzysiek chciał rozbawić swoją panią-dowódczynię, co mu z resztą się udało.
-A gdzie Tosiek?-spytał Krzysztof.
-Tata!-zawołał chłopiec, którego Ola właśnie przyprowadziła.
-Co Ty tu robisz?-zapytał Antoś.
-Wiesz, synku, wczoraj byliśmy z Emilką na niebezpiecznej akcji i tak wyszło, że tata został ranny.
-Czyli jesteś bohaterem?-zapytał ze zdziwieniem.
-No powiedzmy-starszy posterunkowy zaczął się śmiać na to stwierdzenie swojego syna. Ola, Jacek i Emilia posiedzieli jeszcze chwilę ze swoim przyjacielem, zadzownili do Moniki i opowiedzieli całą sytuację. Po czym zostawili Tośka w rękach Julii i wrócili do mieszkania Oli.
-Nawet nie wiem, jak mam Wam dziękować-rzekła Drawska.
-Nie masz za co-odparł Jacek.
-Otóż to-dodała Ola.
-Nie wcale, nie wiem co bym zrobiła gdyby Was nie było.
Jacek zmienił temat.
-Tak a propo, będziesz miała gościa za 2 godziny.
-Dzwoniłeś do Roberta-powiedziała ciesząc się, że zobaczy swojego "przyjaciela".
-Może-Jacek się uśmiechnął.
-Nie mogłeś mi wcześniej powiedzieć?-zapytała z wyrzutem.
-Mówię Ci wcześniej. Nie starczą Ci 2 godziny żeby się przygotować?-spytał z niedowierzaniem Jacek.
-A co to są dwie godziny?-wtrąciła Ola.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Dziewczyny spakowały swoje rzeczy. Jacek podrzucił Emilkę do jej mieszkania a razem z Olą pojechali do niego i wzięli się za sprzątanie domu.
-O czym chciałeś ze mną wczoraj porozmawiać?-zapytała nagle Ola.
-Kiedy?
-No wczoraj mieliśmy iść na kolację ale ta sytuacja wynikła.
-Aaaaa, faktycznie. Dowiesz się w sobotę w takim razie.
-Nie chce mi się czekać 4 dni. Nie możesz mi teraz powiedzieć?-Wysocka drążyła temat.
-Nie. Jak mówię w sobotę to w sobotę-pocałował swoją ukochaną w policzek.
-Niech Ci będzie.
Gdy skończyli ogarniać mieszkanie, zbliżał się wieczór. Zjedli kolację, włączyli jakąś komedię romantyczną reżyserii Allena i zmęczeni po ostatnich dniach zasnęli przytuleni na kanapie przed telewizorem.


Krzysiek przytomny, Emilia spokojna. A Jacek? Co chce powiedzieć Oli? Jestem ciekawa Waszych pomysłów ☺

poniedziałek, 12 października 2015

IX-Zaproszenie, tragedia w galerii

Ola wstała dziś pierwsza. Była punktualnie 6 rano. Jacek jeszcze spał, więc postanowiła zrobić mu śniadanie. Przez ostatnie miesiące w ich życiu nic się nie działo, więc rozkoszowali się sobą przy każdej możliwej okazji. Poszła do kuchni i zaczęła robić kanapki. Nagle poczuła pocałunek na swojej szyi.
-Nie śpisz już?-zapytał Jacek.
-Tak jakoś wyszło-odpowiedziała Ola.
Jacek przekręcił ją w swoją stronę.
-Jak dzisiaj wrócę, zapraszam Cię od razu na kolację do tej nowy restauracji na Bielanach.
-Ooo, a jest jakaś okazja?
-Właściwie to tak, chciałem z Tobą porozmawiać.
-O czym?-Aleksandra próbowała wymusić cokolwiek ze swojego chłopaka.
-Wszystko jest tajemnicą-odparł nieugięty.
Usiedli do stołu i zaczęli jeść śniadanie. Następnie Ola wróciła do łóżka a Jacek wziął prysznic, ubrał się i pojechał na komendę. Wysocka chętnie poszłaby na zakupy z jakąś koleżanką, potrzebowała sukienki na wieczór, ale był środek tygodnia i wszyscy pracowali. Prawie wszyscy, wybrała numer w komórce.
-Halo?-zapytał głos w słuchawce.
-Mikołaj, nie masz dzisiaj nic do roboty, prawda?-spytała.
-No właśnie chciałem do Ciebie dzwonić czy nie pojechałabyś ze mną do galerii.
-Nie wierzę, Ty i galeria?-Ola była bardzo zdziwiona.
-Kamila ma jutro urodziny, pomogłaś by mi wybrać coś dla niej?
-Jasne, to do zobaczenia o 13?-
-Do 13.
Ola się uśmiechnęła do komórki, szczęśliwa, że miło spędzi dzień.
Po południu spotkali się w umówionym miejscu. Chodzili po sklepach oglądając wystawy. Po pół godzinie Mikołaj był głodny i znudzony, więc poszli na obiad do knajpy znajdującej się w galerii.
-Facet na zakupach to jakaś porażka-zaczęła Ola.
-Nie, baba na zakupach to jakaś porażka-powiedział żartobliwie Mikołaj.
-Ta jasne. Wszyscy jęczycie tak samo. Jacka to już nawet na zakupy nie zabieram bo nie ma po co. W co się bym nie ubrała, mówi, że wyglądam ładnie i w końcu nie wiem co kupić.
-Chyba lepiej, żeby mówił, że ładnie niż, że brzydko.
-Bardzo zabawne. Jedzmy i zwiedzamy dalej bo w końcu nic Kamili nie kupisz.
Jak postanowili tak też zrobili. Właśnie weszli do kolejnego sklepu. Ola wypatrzyła dla siebie przeuroczą czarną sukienkę oraz kremowy, luźny sweterek dla żony swojego przyjaciela.
-Może być?-spytała Mikołaja, który niemal nie zasnął oparty o półkę ze spodniami.
-Tak, tak-powiedział przymulonym głosem.
-Faceci...-westchnęła Wysocka.
Mikołaj zajął miejsce w kolejce, podczas gdy Ola stwierdziła, że do sukienki dobierze sobie jeszcze jakąś torebkę. Udała się za ogromną szafę w poszukiwaniu dodatku. Nagle do sklepu wpadło dwóch zamaskowanych mężczyzn z bronią.
-Łapy do góry i na ziemię wszyscy!-krzyknął jeden.
Wszyscy posłuchali, jedni ze strachu, a inni w tym Mikołaj, wiedzieli, że życzenia gangsterów trzeba spełniać. Terroryści mieli pod kontrolą cały sklep, z wyjątkiem jednej Oli. Wysocka zaraz chwyciła za telefon wysyłając swojemu chłopakowi sms-a o odpowiedniej treści. Sama schowała telefon głęboko do torby i usiadła pod szafą. Wiedziała, że w każdej chwili mogą ją zobaczyć a jeśli przyjmie taką pozę, o nic nie będą jej podejrzewać.
Jacek w tym czasie otrzymał sms-a od swojej dziewczyny. Po przeczytaniu jego treści natychmiast złapał za radio.
-06 dla 00
-Szóstka zgłaszam się-powiedział Krzysztof.
-Jedźcie do galerii w centrum miasta. Napad z bronią na sklep. Pracownicy Was zaprowadzą. Na miejscu jest Ola i Mikołaj. Ja wysyłam grupę AT, ale wy jesteście najbliżej.
Emilia i Krzysiek popatrzyli po sobie.
-Przyjąłem, jedziemy-odpowiedział Krzysiek.
-Zachowajcie szczególną ostrożność-dodał Jacek.
-Jasne.
Emilia wcisnęła gaz do dechy i pojechali na miejsce interwencji. W tym czasie gangsterzy złapali zakładniczkę-młodą kobietę.
-Posłuchaj, zaraz będą tu będzie cała wrocławska policja, zabawa się skończyła-powiedział Mikołaj do jednego faceta.
-Zamknij mordę!-wydarł się.
-Puśćcie kobietę i odłóżcie broń, dostaniecie wtedy mniejszy wyrok-dodał aspirant
-Mówię nie wyraźnie?!-krzyknął.
-Policja rzućcie broń!-wydarła się Emilka wpadając z Krzyśkiem do sklepu.
Jeden z napastników skierował ku nim spluwę, drugi zaś mocniej przycisnął do siebie zakładniczkę.
-Wynocha stąd albo rozwalę jej łeb!-krzyknął do policjantów.
-Za 5 minut zjawią się tu antyterroryści, rzućcie broń-powiedział Krzysiek.
-Jeszcze słowo i ją zabiję-gangsterzy nie dawali za wygraną. Ola słysząc rozwój sytuacji, postanowiła nie czekać ani chwili dłużej. Niepostrzeżona do tej pory wyszła zza regału, od tyłu podeszła do napastnika trzymającego zakładniczkę i jednym kopnięciem wytrąciła mu broń. Kobieta upadła na ziemię i zdążyła się odsunąć. Emilia wydała strzał ostrzegawczy. Bandyta pozbawiony zakładniczki chciał rzucić się na Olę, ona jednak dwoma skutecznymi ciosami rzuciła go na ziemię. Drugi bandzior został otoczony przez załogę patrolu 06. Poddał się i odrzucił broń, a Mikołaj podbiegł do Wysockiej i pomógł przytrzymać jej pierwszego napastnika. Krzysiek skuł ich zatrzymanego a Emilia wyciągnęła radio:
-00 dla 06
-Melduj szóstka-w głosie Jacka było słychać zdenerwowanie.
-Zatrzymaliśmy ich. Sytuacja opanowana.
-Potrzebna jest karetka?
-Nie, wszyscy cali i zdrowi. Ola też-wymawiając te słowa uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki. Aleksandra ten uśmiech odwzajemniła. Na miejsce wezwany został drugi patrol, antyterrorystów odesłano.
-Dobra robota, Młoda-powiedział Mikołaj podchodząc do Oli.
-To nie moja zasługa-odparła Wysocka.
-Gdyby nie Ty, nie wiadomo czy ta kobieta wyszłaby cało z opresji-dodał Krzysiek.
-Dajcie już spokój-Olka się zaczerwieniła.
-Nie bądź taka skromna!-zawołała Emilka, która właśnie trzymała skutego jednego z bandytów.
Wysocka, Białach i Zapała roześmiali się na te słowa, Krzysiek się pożegnał i już miał iść do Emilii, gdy nagle coś się stało. Napastnik, którego trzymała Drawska, wykręcił się z jej uścisku odpychając sierżant, która upadła na ziemię wyciągnął jej przy tym broń z pasa i strzelił kilkukrotnie do Krzyśka. Ten opadł na ziemię. Policjant z innego patrolu dopadł do gangstera obezwładniając go. Mikołaj i Ola dorwali się do Krzyśka. Kamizelka kuloodporna nie wytrzymała tak wielu strzałów. Zapała krwawił. Wysocka i Białach przystąpili do I pomocy. Mieszko, będący w patrolu, który przyjechał jako drugi do eskorty gangsterów, wezwał dyżurnego by ten zawiadomił pogotowie. Chwilę później na miejsce przybyła karetka. Zajęli się Krzyśkiem, a Ola zaczęła uspokajać Emilię.
-Co ja zrobiłam...-mówiła z rozpaczą.
-Emilka, to nie Twoja wina.
-Właśnie, że moja. Ja jestem dowódcą patrolu, mi wyrwał broń i to ja powinnam.dostać! Olka, on ma dziecko!-Drawska była zrozpaczona całą sytuacją.
-Uspokój się. On to przeżyje, to nie była Twoja wina-Aleksandra próbowała uspokoić koleżankę. Przytuliła Emilkę, która wpadła w histerię.
Bandyci zostali zabrani na komendę, karetka odjechała jeszcze wcześniej.
-Ola, nią się trzeba zająć-powiedział Mikołaj.
-Tak, wiem. Emilka, pojedziesz do mnie. Nie możesz teraz wrócić sama.
-Dziękuję Wam-Drawska nadal płakała.
-Chodźmy-powiedziała Olka i pomogła wstać swojej przyjaciółce.
Mikołaj pojechał do Krzyśka, a Ola zabrała Emilię do swojego mieszkania.


No i tym razem sytuacja się odwróciła zupełnie. Czy Krzysztofowi się coś stanie? Co zrobi Emilia?

sobota, 10 października 2015

VIII-Nowe życie, nowa twarz

-Olka, wstawaj-powiedział Jacek, budząc swoją ukochaną.
-Jeszcze 5 minutek...-odparła leniwym głosem.
-Jak nas Twój tata ochrzani za spóźnienie, to będziesz miała swoje 5 minutek-aspirant zaczął się śmiać i pocałował Wysocką w policzek.
Ola wstała. Umyli się, ubrali i zaczęli jeść śniadanie. Dzisiaj obydwoje mieli służbę na Komendzie Miejskiej we Wrocławiu. O 7.45 byli na miejscu. Weszli trzymając się za ręcę i uśmiechając się do siebie i każdego kogo spotkali na korytarzu. W tym także Kobielaka. Już każdy na komendzie wiedział o ich związku, o tym jak Jacek ratował życie Oli, o ucieczce Wasyla oraz o poświęceniu Joanny Wysockiej. Idąc na odprawę, Aleksandra spotkała Emilkę. Pobiły razem nowy rekord. Obgadały całą komendę w 1 minutę i 42 sekundy. Na odprawie, panował radosny nastrój. Jacek i Mikołaj ciągle się z czegoś śmiali i gadali ze sobą, co zdenerwowało inspektora Wysockiego.
-Nowak, Białach! Spokój ma być!-powiedział stanowczo.
-Tak jest-odparli równocześnie, i z tego też zaczęli się śmiać. Po odprawie, tradycyjnie, każdy zajął się swoją brożką.
Patrol 05 dostał wezwanie do bójki w parku. Po przyjeździe na miejce nikogo nie spotkali. Wrócili na bazę by spisać raport. Dzień mijał spokojnie. Po południu wpisali się na przerwę. Na stołówce spotkali szóstkę. Przysiedli się do nich.
-Krzysiek, jak tam Monika i Franek?-spytała Ola.
-Dobrze, druga operacja się udała. Młody, robi postępy w rehabilitacji. Wszystko zmierza ku dobremu.
-To świetnie, a ten cały Kosik?-zapytał Mikołaj.
-A to nie wiecie? Wybudził się i siedzi w areszcie z zarzutem wymuszenia pieniędzy. Julia wybroniła Artura, że działał w obronie swojej i Franka.
-I bardzo dobrze-skomentowała Ola.
-Emilka, a jak w domu?-zapytał Krzysiek.
-Dobrze, dziękuję. Ojciec już się tak nie czepia mojej pracy, mama się od niego w prawdzie wyprowadziła, ale to nawet lepiej. Jeszcze sporo wody upłynie zanim zaczniemy żyć jak rodzina.
-Najważniejsze, że Ty jesteś szczęśliwa-powiedziała Wysocka.
-Mikołaj, teraz Ty mów-zaczęła Emilka-co z Kamilą?
-No, słuchajcie, jest wspaniale. Znowu jesteśmy rodziną. Kamila ostatecznie wyszła z nałogu. Dziewczynki są tak bardzo szczęśliwe. Jest idealnie.
-To została jeszcze tylko Ola-powiedział Krzysiek.
-No co, u mnie wiecie jak jest. Żyje się z dnia na dzień. Było mi trochę ciężko po tej ostatniej historii z porwaniem Emilki i listem od mojej mamy, ale to poznanie prawdy dało mi takiego mega kopa emocjonalnego i tak mnie odmieniło, że jestem zupełnie inną osobą.
-Może to nie wypada, no ale nie mogę się powstrzymać-powiedział Mikołaj-szykujecie z Jackiem jakąś większą imprezę, na całą komendę?-puścił Oli oczko.
-Bardzo zabawne. Póki co dzisiaj dopiero na spokojnie, będę się wkupywała w łaski.
-Czyje łaski?-spytał Krzysiek.
-Moich przyszłych teściów-odparła posterunkowa.
Czworo funkcjonariuszy się roześmiało.
Załogi 05 i 06 skończyły przerwy i wrócili na patrol. Dzień do końca służby minął spokojnie. Olka i Mikołaj wrócili na komendę by się przebrać. Wychodząc z pokoju przesłuchań, Ola ujrzała swojego ojca, Mikołaja i Jacka. Żywo o czymś rozprawiali. Wtem poczuła szarpnięcie za ramiona.
-Wszyscy rzucić broń-krzyknął mężczyzna uzbrojony w nóż, który przyłożył Aleksandrze do gardła.
Wysocki, Białach i Nowak błyskawicznie odwrócili się w stronę Oli i nożownika. Na korytarz wypadli wszyscy funkcjonariusze znajdujący się na owym piętrze. Większość była w terenie, więc niewielu ich było.
-Puść dziewczynę-powiedział Mikołaj spokojnym ale stanowczym głosem.
-Oddajcie broń i wypuście mojego brata!-zażądał.
-O czym on mówi?-zapytał Jacek.
-Cztery dni temu, zatrzymaliśmy jego brata. Pobił swoją żonę. Koleś od tego czasu przychodził na komendę żądając jego wypuszczenia, ale ciągle był odsyłany.
-Macie go w tej chwili uwolnić, albo poderżnę jej gardło!-wykrzyczał ponownie.
-Musimy coś zrobić-powiedział Wysocki.
-Trzeba wypuścić tego jego brata-dodał Mikołaj.
-Czekajcie-Jacek był zdenerwowany najmniej z nich wszystkich.
-Na co?!-wrzasnęli niemal jednocześnie.
Jacek zwrócił się do swojej dziewczyny:
-Ola, Ty sobie na to pozwalasz?-zapytał.
-Nie, czekam tylko na odpowiedni moment-odparła. Teraz akcja potoczyła się błyskwicznie. Wysocka nadepnęła napastnikowi jedną nogą na jego stopę, ten się zgiął a wtedy machnęła drugą do tyłu uderzając go w głowę. Szybko się odwróciła, wytrąciła z dłoni nóż, złapała go za obie ręce i wykręciła je przyciskając faceta do ściany.
-Zanim następnym razem wystartujesz do kogoś z nożem, upewnij się czy to odpowiednia osoba-powiedziała.
Do policjantki podbiegli inni funkcjonariusze przejmując zatrzymanego. Ola podeszła do swojego ojca, dowódcy i ukochanego. Dwóch pierwszych patrzyło i nie mogło uwierzyć w to co przed chwilą widzieli. Jedynie Jacek się uśmiechał.
-To jedziemy do domu?-zapytała Nowaka.
-Jasne-odrzekł.
-Co to było?!-zapytał w końcu Mikołaj.
-No co, kobieta musi umieć się bronić-Olka puściła mu oczko, tak samo jak on jej dzisiaj na obiedzie.
-Kiedy Tyś się tego nauczyła?!-Wysocki również był zszokowany.
-Ostatnio miałam tyle czasu wolnego, chciałam go dobrze spożytkować.
-Nie potrzebujesz karetki?-zapytał Wojciech nadopiekuńczy jak zawsze.
-Tato, nic mi nie jest-odpowiedziała mu z wyrzutem córka-Widzimy się jutro.
Pocałowała zdębiałego ojca w policzek, Mikołajowi posłała ciepły uśmiech i udała się z Jackiem do wyjścia.
-Widziałaś ich miny?-zapytał gdy wsiadali do auta.
-Były bezcenne.
Wróciła z Jackiem do jego mieszkania i zaczęli przygotowywać kolację.
-Nie denerwujesz się mam nadzieję-powiedział Nowak.
-Spotkaniem z Twoimi rodzicami? Przecież się już znamy-dodała z uśmiechem.
-Dziwne, zawsze mi się wydawało, że jesteś typem takiej panikary-powiedział opierając się o blat.
-Bo zawsze byłam typem panikary, ale to już przeszłość.
-Wiesz kto dziś do mnie przyszedł?
-Kto?
-Twój tata. Powiedział, że gdyby wiedział, że się tak zmienisz, gdy poznasz prawdę to wyznałby Ci ją już wieki temu.
-Nie tylko to, się do tego przyczyniło.
-Wiem, skarbie. Jesteś piękna, inteligentna i niesamowicie silna-Jacek pocałował swoją ukochaną.
Dokończyli już robić kolację. Umyli się i ubrali w wizytowe ubrania, czekając na rodziców Jacka. Ci chwilę później się zjawili. Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze. Ola opowiedziała trochę o sobie, wspomnieli z Jackiem o ostatnich dramatycznych wydarzeniach.
Państwo Nowak byli zdumieni jej wytrwałością i jednocześnie niezywkle zadowoleni, że ich syn znalazł sobie partnerkę, która ich zdaniem ma coś w głowie, posiada ambicje i aspiracje. Jako, że rodzice ukochanego Oli byli z daleka, zostali na noc w mieszkaniu syna.


Rzadko mi się to zdarza, ale napisałam rozdział, w którym nie było żadnych "większych" niespodzianek ;>
Ale spokojnie, w kolejnym powrócę do starego trybu.

środa, 7 października 2015

VII-Nieoczekiwana pomoc i list, który zmienił życie

Ola siedziała a w jej oczach aż było widać iskry. Emilka była obok niej, zrobiło się jej szkoda koleżanki, ale to dodało jej na tyle siły by mogła odpowiedzieć na zadane pytanie.
-Życzenie może nie, ale za to dobrą radę. Nigdy nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki-na te słowa wyskoczyła cała banda antyterrorystów. Wasyl i jego kumple byli otoczeni. Nie było sensu uciekać albo się bronić. Nie było jak. A poza tym Wasyl nie wiedząc kompletnie skąd wzięły się oddziały AT zgłupiał całkowicie. Ola poczuła czyjeś ciepłe dłonie na swoich nadgarstkach to Jacek ją rozwiązywał. Gdy tylko skończył, Ola rzuciła mu się na szyję.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?-zapytała.
-Podsłuchu w domu nie było, ale nadajnik GPS w Twoim aucie, owszem.
Emilka, którą Krzysiek rozwiązał, stała obok nich.
-Jak?-spytała Wysocka Drawskiej. Tylko tyle mogła z siebie wykrzusić.
-Gdy kumple Wasyla mnie porwali, akurat miałam się spotkać z koleżanką. Zauważyła jak wciągają mnie do auta a że zna Krzyśka od razu do niego zadzwoniła. Byłam pewna, że to zrobi i że nasi nas nie zostawią-Emilia mówiła to prawie przez łzy.
-Was nie informowaliśmy bo nie było sensu przyspażać Wam jeszcze większego stresu-dodał Krzysiek. Te słowa kierował do zakochanych.
Nagle Aleksandrę dobiegł głos jej ojca. Wołał imię córki. Ola rzuciła się w jego stronę wpadając mu w ramiona.
-Tato, tato. Mama, to on ją...
-Tak, córeczko. Twoja mama umarła ratując Ci życie. To dlatego nie chciałem żebyś wstępowała do policji. To przez moją pracę on wtedy zjawił się u nas w mieszkaniu.
-To nie prawda. Zawsze robiłeś co mogłeś, żeby nas chronić. Pamiętam to dokładnie.
-Ola była cała we łzach.
Na miejsce przybyła karetka. Lekarz zbadał Emilkę i Olę. Były tylko w lekkim szoku. Wysocka teraz siedziała oparta o ramię swojego ojca. Nie miała do niego pretensji o to, że okłamywał ją przez tak wiele lat w sprawie śmierci jej matki. Chciał ją chronić. Bał się, że Ola może zacząć się obwiniać o tę rodzinną tragedię. Miał jednak jeszcze jedną, ważną rzecz do przekazania córce. Wyrwał ją zamyślenia mówiąc:
-Gdy Twoja mama była jeszcze w szpitalu, napisała do Ciebie list i poprosiła bym Ci go dał gdy dorośniesz-powiedział wynajmując z kurtki kopertę.
Ola w ostatnim czasie miała już dosyć listów, czuła jednak, że ten będzie inny, wyjątkowy. Wzięła go od ojca. Na kopercie było napisane jej imię i nazwisko. Otworzyła ją i zaczęła cicho czytać.
"Kochana Oleńko
        Jeżeli czytasz ten list to znaczy, że nie ma mnie już z Tobą, a Ty jesteś dojrzałą, piękną kobietą. Nie wiem ile masz teraz lat. Poprosiłam tatę by przekazał Ci ten list gdy uzna, że jesteś gotowa, więc nie zdziw sie, że możesz mieć teraz czterdziestkę. Ale do rzeczy.
       Jesteś już duża i rozumiesz, że jeśli mnie nie ma, to znaczy, że musiałam odejść. Zawsze byłaś cichym i skrytym dzieckiem, więc pewnie jesteś teraz bardzo niepewna siebie. Może boisz się zmian, boisz się zranienia. Sama to wiesz. Chcę Ci powiedzieć jedno, niezależnie od tego, co ktoś Ci powie, jak bardzo Cię zrani bądź zawiedzie, nigdy nie trać wiary w siebie. Jesteś wspaniała, piękna i mądra. Ja wprawdzie nie mogłam Ci zbyt długo towarzyszyć w wędrówce przez życie, ale pamiętaj, że masz kochającego tatę, dla którego praca jest bardzo ważna, ale nigdy nie była, nie jest i nie będzie ważniejsza od Ciebie. Pamiętaj o tym. Jeżeli chodzi o mnie, cały czas będę Was mieć w opiece. Byłam przy Tobie zawsze, na Twojej pierwszej randce, pierwszym dniu w pracy, najgorszym i najlepszym dniu w życiu i jestem także teraz, gdy to czytasz.
      Kochanie, nigdy nie trać wiary w siebie i nie bój się tego co Ci przyniesie życie. Kocham Cię, mój mały kwiatuszku.
Mama"
-Dlaczego pokazałeś mi to dopiero teraz?-zapytała wzruszona Ola.
-Miałem to zrobić, gdy uznam, że jesteś gotowa. Ten czas nadszedł. Już nie jesteś moją małą dziewczynką, tylko dorosłą kobietą.
Ola usiadła prosto i popatrzyła w oczy ojcu.
-Tato, może i jestem dorosła i wykonuje zawód, który Ci nie odpowiada i mam chłopaka, z którym robię pewne rzeczy, ale Twoją małą dziewczynką będę zawsze-uśmiechnęła się do ojca.
-Naprawdę?-zapytał Wysocki.
-Naprawdę-przyrzekła Ola opierając głowę o jego klatkę piersiową. Wojciech przytulił córkę.
W tej samej chwili kątem oka Wysocka ujrzała policjantów prowadzących zakutego w kajdanki Wasyla. Ponownie uniosła głowę mówiąc:
-Jestem Twoją małą dziewczynką, ale teraz muszę coś załatwić-powiedziała wstając i zrzucając ze swoich pleców koc, który jej dano. Pewnym krokiem ruszyła przed siebie, z głową podniesioną ku górze i lekkim uśmiechu oznaczającym triumf.
-Poczekajcie!-krzyknęła do policjantów, którzy szli z Wasylem.
Stanęła naprzeciwko niego, popatrzyła w jego czy mówiąc:
-To, za Emilkę-wymierzyła mu siarczysty cios w policzek.
-To, za moją mamę-poleciał drugi, jeszcze mocniejszy policzek.
-A to, za mnie-powiedziała, po czym uderzyła go tak mocno, że aż osunął się z rąk funkcjonariuszy na ziemię, gdzie wypluł kilka zębów. Nachyliła się nad nim mówiąc:
-I nie radzę Ci więcej uciekać z pierdla bo sama osobiście Cię znajdę i zatłuczę.
Jacek podszedł do komendanta.
-Czy ona nie będzie miała przez to problemów?-zapytał.
-A czy ktoś coś widział?-spytał Wysocki.
-Ale co miał ktoś widzieć?
-Właśnie nie wiem-obydwoje zaczęli się śmiać.
-Jacek-Wysocki lekko spoważniał.
-Tak?
-Ale o tych pewnych rzeczach, które robicie z Olką, to jeszcze sobie we dwójkę porozmawiamy.
Nowak zbladł.


No i mamy szczęśliwe zakończenie! Czy list Joanny Wysockiej zmieni coś w życiu jej córki? Jak Wasze wrażenia? :)

poniedziałek, 5 października 2015

VI-17 lat w kłamstwie...

Ola i Jacek wrócili do mieszkania. Zadzwonił telefon posterunkowej. To był Mikołaj.
-Jak się czujesz?-zapytał.
-Gdyby nie to, że znowu ktoś chce zabić mnie i moich bliskich, to byłoby okej.
-Olka, ogarnij się. Już raz go do pierdla wsadziłaś. Drugi raz też to zrobisz.
-A co jeśli nie? Ostatnio powiedział, że był dla mnie zbyt łagodny. Teraz może być dużo gorzej...
-Wcale nie był dla Ciebie łagodny. Po prostu pokazał tyle, na ile go stać. Damy radę, rozumiesz co mówię?
-Tak-Ola powstrzymywała łzy.
Rozmawiali jeszcze dłuższą chwilę po czym się rozłączyli. Ola usiadła zrezygnowana na kanapie.
-Co jest?-zapytał Jacek.
-A jak sądzisz? Znowu wpakowałam wszystkich w kłopoty.
-Ola, to nie Twoja wina, że on uciekł.
-Ale teraz nas chce dopaść. On jest niebezpieczny. Ostatnio wyszliśmy z Mikołajem i ojcem cało z tego ale...
-Nie ma żadnego ale. Tym razem będzie tak samo. Złapią go, nic się nikomu nie stanie-Jacek popatrzył w oczy swojej dziewczynie.
-Masz rację-powiedziała Ola.
-Chodź, zjemy coś-zaproponował Jacek. Siedzieli w domu przez kolejne dni. Zakupy dostarczali im podstawieni policjanci. Pod blokiem ciągle byli ochroniarze. Z przyjaciółmi i rodziną kontaktowali się tylko telefonicznie. Któregoś kolejnego dnia, Ola już sama nie wiedziała, który dzień z kolei musi siedzieć w domu, odebrała dziwny telefon.
-Halo?
-Cześć Ola-to była Emilka.
-Cześć Emilka-przywitała się Ola.
-Co tam u Ciebie słychać?-zapytała Wysocka.
-Bardzo ładną masz koleżankę-Posterunkowa usłyszała w słuchawce głos Wasyla.
-Co jej zrobiłeś?-zapytała drżącym głosem.
-Jak słyszysz nic. Jeszcze nic. Daliście obstawę prawie wszystkim. Zapomniałaś jednak, że jestem sprytniejszy od psiarni i mam u Was swoich ludzi. Dowiedziałem się, że ta cała Drawska to Twoja kumpela i postanowiłem ją odwiedzić. A teraz posłuchaj mnie, szmato. Telefon Twój i Twojego kochasia jest na podsłuchu. Mieszkanie obserwują moi ludzie, więc nie próbuj żadnych sztuczek. O 20 bądź w opuszczonym szpitalu klinicznym za miastem. Zrobimy wymianę. Ty na koleżankę. Jeżeli tego nie zrobisz, pożegnasz się ze swoją psiapsią.
Wasyl rozłączył się. Historia zatoczyła koło z tym, że teraz Ola nie mogła naprawdę nikomu powiedzieć o tej sytuacji. Musiała jechać na wyznaczone miejsce. Inaczej zabiją Emilkę. Nie mogła pojąć. Dlaczego ona nie dostała ochrony. Czemu o niej nie pomyśleli. Była zła na te sytuację. Mijała godzina za godziną. Im bliżej 20 tym coraz większe nerwy. Nie uszło to uwadze Jacka.
-Wszystko w porządku?-zapytał.
-Tak, jasne-odpowiedziała Ola.
-Na pewno?
-No tak, tylko już mam dosyć tego ciągłego siedzenia w domu.
-Wiesz, że narazie jest to konieczne.
-Wiem...-i tu pojawił się kolejny problem. Jak się wymknąć żeby nikt nie zauważył. Aleksandra wiedziała, że musi coś wymyślić. Do głowy przyszedł jej dosyć ryzykowny plan. Ale innego nie miała. O 19:30 poprosiła by policjanci pełniący służbę pod ich blokiem przyszli na górę, gdyż słyszała jakieś dziwne dźwięki i obawia się, że to może być podsłuch zamontowany w mieszkaniu. Jacek nie wiedział o co jej chodzi. Wszystko wydawało mu się normalne. Razem z policjantami zaczęli przeszukiwać mieszkanie. Ola w tym czasie niepostrzeżenie wzięła kluczyki od swojego auta i powiedziała, że idzie odwiedzić sąsiadkę z dołu. Uwierzono jej. Każdy skupił się na sprawie rzekomych podsłuchów. Olka wypadła z bloku jak strzała, wsiadła do swojego auta i pojechała do opuszcznoego szpitala. Miała nadzieję, zajechać wystarczająco daleko zanim zauważą jej zniknięcie. Po 20 minutach była na miejscu. Wysiadła z samochodu i udała się do budynku. Zaraz przy wejściu zobaczyła związaną na podłodze Emilię.
-Emilka!-zawołała
-Ola, uciekaj stąd!
Wysocka poczuła nagle szarpnięcie za włosy i chwilę później leżała już na podłodze także związana.
-Widziałem, że przyjdziesz-zza rogu wyszedł Wasyl. Miał ze sobą dwóch kumpli.
-Chciałeś mnie, więc jestem. Ją wypuść.
-Nie mów mi co mam robić bo to się źle dla Ciebie skończy. Teraz zapłacisz mi za to co zrobiłaś. Ostatnio byłem dla Ciebie zbyt łagodny...
-Łagodny? Nie. Po prostu pokazałeś na ile Cię stać-powiedziała cytując Mikołaja.
Wasyl uśmiechnął się złośliwie w jej stronę.
-Jeszcze się przekonasz. Wsadziłaś mnie do pierdla zostawiając bez roboty i bez kasy.
-Ani jedno ani drugie nie będzie Ci potrzebne, bo zaraz i tak wrócisz tam skąd uciekłeś.
-Nie powiedziałbym-Wasyl spoważniał-Twoja psiapsia już nam nie jest potrzebna. Moi koledzy zaraz się nią zajmią, a co do Ciebie mam poważniejsze plany. Za dwie godziny masz samolot do Ekwadoru. Wiesz co tam jest? Największy na świecie burdel, gdzie będziesz dla mnie pracować dopóki nie zostanie z Ciebie suchy kawał mięcha, którego nawet pies nie zeżre.
-Możesz o tym pomarzyć-Ola próbowała być twarda, chociaż wiedziała w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła.
-To się jeszcze okaże. Wiesz co, przypominasz mi nawet swoją matkę.
Ola zdębiała, nie miała pojęcia o czym Wasyl mówi.
-Co Ty bredzisz?-spytała.
-Była taka sama jak Ty-spryciula, której nie pykło. Nawet zanim ją zabiłem była taka harda.
-Kłamiesz, moja matka umarła na raka!-wykrzyczała Ola.
-Była chora, ale to ja ją zabiłem. Dziwne, że tatuś Ci tego nie opowiedział. Ale nigdy się nie spotkacie, więc ja to zrobię. Twoja stara wprawdzie była chora, ale na krótko przed śmiercią jej stan się poprawił. Wróciła wtedy do domu. Powinnaś to pamiętać.
Olę olśniło. Jej mama rzeczywiście przed śmiercią wróciła do domu ze szpitala. Dlatego nie mogła później pojąć czemu umarła skoro było z nią lepiej. Ojciec, wmawiał jej jakieś niestworzone historie na ten temat, a ona jako dziesięcioletnie dziecko wierzyła w to, a później nie drążyli tematu śmierci Joanny. A bynajmniej Wysocki zawsze go kończył.
Wasyl kontynuował:
-Parę dni wcześniej Twój stary zatrzymał mojego kumpla na próbie przemytu hery za granicę. Byłem z nim, ale mnie nie złapał. Nie zmieniło to faktu, że nasz plan szlag trafił i wszystko było winą Twojego starego. Musiałem więc się jakoś zemścić. W nocy, gdy był w robocie, wszedłem do waszego mieszkania. Biedny Wasylek nie miał jeszcze wtedy gana, więc przyszedł z nożem. Chciałem zabić Ciebie, wiedziałem, że ma taką córcię, którą bardzo kocha. Myślałem, że jesteś sama w domu. Ale gdy wszedłem do Twojego pokoju, ktoś się rzucił na mnie od tyłu. To była Twoja matka. Odepchnąłem ją i dźgałem raz po raz nożem, nie mogła krzyczeć żeby Cię nie obudzić. Gdy z nią skończyłem chciałem iść do Ciebie ale usłyszałem kroki na klatce schodowej. Kroki Twojego ojca. Musiałem więc uciekać.
Ola siedziała jak wryta, patrząc w jakiś punkt, nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Wreszcie podniosła głowę i popatrzyła na Wasyla.
-Ty sukinsynu, nie daruję Ci tego!-Krzyknęła chcąc rzucić się na niego, miała jednak związane ręce i zatrzymał ją jeden z jego kumpli.
Wasyl zaczął się śmiać i zapytał policjantek:
-Macie jakieś ostatnie życzenie?


Zanim powiecie, że jestem wredna, podła i wgl. fuj, dodam, że kolejny rozdział pojawi się baaardzo szybko ;)

sobota, 3 października 2015

V-Zła wiadomość, strach o bliskich

Ola i Jacek po wspólnie spędzonej nocy, byli w doskonałych humorach. Był już czas zacząć się szykować, więc wstali, ubrali się, umyli i chcieli zacząć jeść śniadanie gdy usłyszeli walenie i dzwonienie do drzwi. Zdziwieni popatrzyli po sobie. Jacek podszedł i przez judasza zobaczył, za drzwiami inspektora Wysockiego. Otworzył drzwi.
-Czy wyście poszaleli obydwoje?! Po co Wam te telefony jak odbierać nie umiecie!-Wysocki darł się na cały głos.
Jacek spojrzał na swój telefon i powiedział:
-Faktycznie, rozładowany.
-Mój był wyciszony, ale o co chodzi?-zapytała Ola.
Wojciech już nieco ochłonął.
-Wczoraj wieczorem z więzienia uciekł Wasyl-powiedział Wysocki.
-Że co?!-wydarła się Ola.
-Spokojnie-Jacek starał sie uspokoić swoją ukochaną. Historię z szantażowaniem Oli znał doskonale-Jak to się stało?
-Ja nie wiem, nie wiem jak oni tego więzienia pilnowali. W każdym razie w celi zostawił list do Ciebie-ostatnie słowa skierował do córki.
-Jaki list?-zapytała Ola
-Ten-Wysocki podał go córce-odebrałem jeszcze wczoraj.
Wysocka rozłożyła kartkę formatu A5 i zaczęła czytać na głos:
-"Droga pani posterunkowa!
Gdy się ostatni raz widzieliśmy, powiedziała mi pani, że spotkamy się za jakieś 25 lat jak wyjdę z więzienia. Otóż rozczaruję panią. Spotkamy się dużo szybciej. Właśnie uciekłem stąd gdzie mnie wsadziłaś i niedługo Cię znajdę choćby Twój tatuś ukrył Cię na drugim końcu świata. Jeszcze mnie popamiętasz wredna suko" Olę zemdliło po odczytaniu treści listu. Zaraz jednak, zdała sobie sprawę, że grozi jej niebezpieczeństwo.
-Ola musi dostać ochronę-powiedział Jacek.
-Obydwoje musicie dostać ochronę-poprawił go komendant. Pod blokiem już są już policjanci w cywilu. Niedługo dostaniecie mieszkanie zastępcze.
-To nie będzie konieczne-zaczął Jacek. Wasyl nie zna tego adresu, nie ma pojęcia o moim istnieniu-powiedział Jacek.
-Ale Ty tu mieszkasz. Jeśli Was znajdzie może dac ten adres niewiadomo komu lub sam Wam coś zrobić.
-Nie znajdzie, a tutaj Ola będzie czuć się lepiej niż w jakimś mieszkaniu zastępczym-Jacek starał się przekonać Wysockiego, wiedział, że Ola woli być tutaj niż tułać się w jakimś obcym miejscu
-No, może i masz rację-Wojciech posłał Jackowi przyjacielski uśmiech. Cieszył się, że aspirant tak się troszczy o jego córkę i nie wpada w panikę.
-A Mikołaj?-zapytała Ola-Przecież on chciał go już zabić.
-Mikołaj i jego rodzina też dostali ochronę-zapewnił Wysocki.
-Tato, a Ty? Przecież na Tobie też może chcieć się zemścić, tym też już groził wtedy...-Aleksandra zaczęła bać się o kolejną osobę.
-Oleńka, spokojnie. CBŚ wzięło pod uwagę nas wszystkich. Najbardziej bałem się o Ciebie. Dzisiaj dopiero znalazłem w papierach adres Jacka, nie odbieraliście telefonów. Właściwie to czemu?
-Yyy... bo Jackowi padła bateria a ja swój telefon wyciszyłam bo...-Olka zaczęła szukać jakiegoś kłamstwa w głowie ale nic jej nie przychodziło. Nagle inspektorowi zadzwoniła komórka, która uratowała te niezręczną sytuację.
-Halo? Co?! Co się stało?!-Wysocki znowu zaczął się drzeć na cały blok-dobra, dobra, przekażę jej.
-Co się stało?-zapytała nerwowo Ola.
Wojciech schował telefon.
-Było w nocy włamanie do Twojego mieszkania.
-Co?! Jak to?!-Ola nie mogła uwierzyć do czego posunął się jej były szantażysta.
-Spokojnie kochanie-Jacek przytulił Olę chcąc ją uspokoić.
-Musimy jechać po resztę jej rzeczy-zwrócił się do Komendanta.
-Tak. Ogarnijcie się, a ja poczekam w samochodzie.
-Jasne-odpowiedział Jacek.
Wojciech udał się do samochodu.
-Boję się, on nam może coś zrobić-mówiła Ola do swojego ukochanego, wtulona twarzą w jego klatkę piersiową.
-Nie bój się. Nic nam nie będzie. Złapią go. Ola popatrz na mnie-uniósł twarz swojej ukochanej i popatrzył w jej oczy-jestem przy Tobie. Nie pozwolę Cię skrzywdzić, rozumiesz?
Ola pokiwała głową na znak, że rozumie. Ogarnęli się, zeszli do wozu taty Oli i udali się do jej mieszkania. Na miejscu wszystko było porozwalane. Ubrania powywalane z szafy. Krzesła od stołu były porozrzucane po całym salonie, okno od drzwi w łazience wybite. Wysockiej ciężko było na to patrzeć. Przecież ona mogła tam być tej nocy. Czuła jednak cały czas obecność Jacka przy sobie. Technicy zabezpieczyli już wszystkie ślady więc można było zacząć sprzątać i pakować resztę rzeczy. Do Oli podszedł Kamil-technik policyjny.
-Zanim przyjechaliście, na łóżku znaleźliśmy to-powiedział wręczając kartkę posterunkowej-zdjęliśmy wszystkie odciski więc mogę Ci to już oddać.
-Dzięki-powiedziała Ola biorąc kartkę.
W tym momencie podszedł do niej Jacek i jej ojciec. To był kolejny list od Wasyla. Ola zaczęła czytać jego treść.
-"Nie było Cię w mieszkaniu. W sumie nic dziwnego. Tatuś już cię ukrył. Ale ja i tak Cię znajdę."-Ola rozpłakała się całkowicie czytając te ostatnie słowa. Jacek przytulił ją ponownie. Tym razem nic nie powiedział. Wszystko o czym pomyślał było zbyt banalne. Wysocki usiadł na krześle z bezsilności. W końcu powiedział do córki:
-Ola, nie możesz się teraz poddać. Musisz wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Mówiłem Ci to samo gdy Jacek był w śpiączce, pamiętasz?
Aleksandra popatrzyła na ojca, przypominając sobie niedalekie wydarzenia.
-Masz rację-powiedziała ocierając łzy. Nie pozwolę żeby ktoś nam groził-teraz zwróciła się w stronę aspiranta-Już raz o mało co Cię nie straciłam, to się nie powtórzy przez tego psychopatę.
Jacek z dumą popatrzył na swoją ukochaną i powiedział:
-Za to właśnie Cię kocham.
Wszyscy udali się do wyjścia. Wysocki w asyście policji wrócił do swojego domu, podobnie Ola i Jacek.


Jak Wasyl będzie chciał się zemścić na Oli? Czy zdąży, czy policja go złapie?