-Dlaczego mnie to wcale nie dziwi...-powiedział Wysocki wchodząc do sali szpitalnej.
-Tato, to wcale nie była moja wina-zaczęła Ola.
-Córcia, co Ty masz z tym ładowaniem się w kłopoty?
Olka się chwilę zastanowiła po czym odparła:
-No co, taka krew, nie?-zaśmiali się z Jackiem.
-Bardzo zabawne. Gdzie tą nogę wpakowałaś, że jest złamana w dwóch miejscach?
-No to zabrzmi jak marny dowcip, ale poślizgnęłam się na skórce od banana.
-Ja próbowałem ją łapać, no ale z takim impentem zaczęła spadać z tych schodów, że nie było jak-wtrącił Jacek.
-Jacek, Ty lepiej uważaj bo ta jej głupota to zaraźliwa jest-Wysocki również zaczął się śmiać.
-Głupota? No dzięki-odparła z wyrzutem Ola.
-Oj daj spokój, taki żart. Ile będziesz miała ten gips, córcia?-zapytał już poważniej.
-5 tygodni. No ale złamania nie są skomplikowane, więc od razu będę mogła wrócić później do pracy.
-A to też mnie nie dziwi-mruknął inspektor-No dobra, to Ty siedzisz w domu, a Mikołajowi Mieszka wpakujemy do radiowozu. Kiedy wyjdziesz?
-Jeszcze tylko jakieś małe badanie i już będę mogła.
-To chociaż tyle dobrego.
Po 10 minutach Olę zabrano na badania, Wojciech porozmawiał z Jackiem, a gdy Wysocka była gotowa, młodzi wrócili do siebie. Podobnie komendant. Aleksandra i Jacek właśnie pojechali na parking.
-Głupota zaraźliwa, bardzo śmieszne-Olka ciągle wspominała słowa ojca.
-Daj spokój przecież żartował-pocałował Wysocką w policzek.
Mieli już iść do mieszkania gdy nagle kogoś usłyszeli.
-Jacek!-zawołał kobiecy głos.
Obydwoje się odwrócili. Ujrzeli za sobą jakąś kobietę. Miała kręcone do połowy pleców blond włosy, około 30 lat i była trochę niższa od Oli. Miała jasną karnację i ciemne brązowe oczy, które było widać lepiej gdy się zbliżyła.
-Cześć przystojniaku!-powiedziała przytulając się do mężczyzny.
-Cześć, Marta-ku zaskoczeniu Oli wcale go nie speszyło zachowanie kobiety.
-Co u Ciebie słychać?
-A wszystko po staremu-Jacek nadal wydawał się mile zaskoczony tą sytuacją. Nagle przypomniał sobie, że obok niego stoi Ola.
-Marta, pozwól, że Ci przedstawię. To jest Ola Wysocka, moja dziewczyna. A Ola, Ty poznaj Martę, moją...-i tu się zawiesił.
-Byłą dziewczynę-dokończyła.
-Właśnie.
-Miło poznać-powiedziała Ola i podała jej rękę. W rzeczywistości-wcale nie było jej miło.
-Mi również, a co to, jakiś wypadek był?-spytała wskazując głową na gips Aleksandry.
-No taki niefortunny upadek ze schodów-odparł Jacek-Marta, może wejdziesz na górę?-zaproponował.
-Jasne, czemu nie?
Jacek pomógł Oli dojść do mieszkania po czym zrobił trzy kawy i zaczął rozmawiać ze swoją byłą, jak gdyby Wysockiej wcale nie było z nimi. Rozmowa trwała już godzinę.
-Wiecie co? Zmęczona jakaś jestem. Położę się spać.
-Nie zostaniesz z nami?-spytała Marta.
-Nie, naprawdę jakoś tak mnie zmożyło.
Ola wyszła z salonu i poszła do sypialni z mieszanymi uczuciami. Co to ma znaczyć? Kim jest ta dziewczyna? Skąd ona się tu wzięła? Dlaczego Jacek się tak cieszy? Rozmyślała nafd tym wszystkim, aż w końcu zasnęła. Spała około 5 godzin. Gdy się obudziła, ich gościa już nie było. Jacka z resztą podobnie. Wrócił po półgodzinie.
-Gdzie byłeś?-spytała Ola gdy jej ukochany wszedł do salonu.
-A z Martą. Pokazywałem jej miasto. Przyjechała na kontrakt do Wrocławia, a wcale nie zna miasta.
-Mhm. Na długo przyjechała?
-Póki co na rok, a później się zobaczy. A Ty? Dawno wstałaś?
-Nie, około pół godziny temu. Zjesz coś?-zapytała Ola.
-Nie, dzięki. Byliśmy z Martą w knajpie.
-Aha-I na tym zakończyła się rozmowa Olki i Jacka tego dnia. Do wieczora się nie odzywali. Ola nie wiedziała co ma powiedzieć, a Jacek był zajęty wymienianiem z kimś sms-ów. Aleksandra, doskonale wiedziała z kim.
Następnego dnia, Jacek miał służbę. Gdy Ola wstała już go nie było. Po południu postanowiła zadzwonić do Emilki.
-Halo?
-Cześć Emi. Nie spotkałabyś się ze mną?
-Cześć Olka. Jasne, chętnie. Widzimy się w knajpie na Sobieskiego?
-A mogłabyś do mnie przyjść? Mam tą nogę w gipsie i niezbyt mogę się poruszać.
-Masz nogę w gipsie?-spytała zdezorientowana Drawska.
-Tak, zapomniałam wczoraj Ci powiedzieć. To będziesz?
-Jasne, za pół godziny jestem.
Aleksandra sobie uświadomiła, że przez całą wczorajszą sytuację kompletnie zapomniała poinformować o czymkolwiek Mikołaja, Emilię. Ogarnęła się i czekała na swoją przyjaciółkę. Ta niedługo się zjawiła. Piły kawę i jadły ciasto. Ola opowiedziała o swoim wypadku, myślała, że rozmowa z bliską osobą, poprawi jej nastrój. Nie do końca się jej to udało. Nadal była smutna. Ale Emilia znała ją na tyle dobrze, że zaraz to wypatrzyła.
-Olka, a tak w ogóle to wszystko okej?
-Tak, a czemu pytasz?
-No przecież widzę, że coś nie gra.
-To nic takiego.
-Nie wcale. Mów szybko co się dzieje.
Ola zawahała się chwilę. Dostała od życia porządną nauczkę jeśli chodzi o ufanie ludziom, jednak popatrzyła na Emilię i zdała sobie sprawę, że to nie ona jest z tych, którzy zawodzą. Jej może zaufać.
-Chodzi o Jacka-zaczęła.
-Co z nim?
-Wczoraj, poznałam jego byłą dziewczynę. Spotkali się pod blokiem. Obydwoje byli niezwykle zadowoleni z tego spotkania. Zaprosił ją na górę i zachowywał się tak, jakby mnie tam nie było. Poszłam spać a jak wstałam to go nie było, bo pokazywał Marci Wrocław. Do wieczora pisali sms-y. Ona przyjechała tu na rok albo i dłużej jak tak będzie codziennie, to idealnie się przyszłość mojego związku zapowiada.
-Ola, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Jacek Cię kocha, nie oleje Cię dla jakiejś Marci.
-Ty jej nie widziałaś. Ona jest piękna, zgrabna...
-Olka no błagam Cię! Myślisz, że co? Że Jacek poleci na nią za to? On kocha Ciebie i to nie tylko przez to, że masz figurę modelki i nieziemsko piękną buźkę, ale też za to, że jesteś spełnieniem jego marzeń.
Ola się chwilę zastanowiła. Nagle coś sobie przypomniała. Przecież miała się zmienić. Być pewna siebie i konsekwentna. Na jej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech.
-Masz rację. Przecież nie mogę pozwolić, żeby jakaś łaska odbiła mi faceta.
-No i takie podejście to ją rozumiem.
Policjantki zaczęły się śmiać. Gadały jeszcze kilka godzin, aż zaczęło się sciemniać i Emilka postanowiła wrócić do domu.
-Dziękuję Ci, za to co mi dziś powiedziałaś.
-Daj spokój, Aleksa, od tego ma się przyjaciół.
Dziewczyny przytuliły się jeszcze na do widzenia, Emilia pojechała do domu a Ola zaczęła sprzątać po spotkaniu. To zadanie miała trochę utrudnione, przez swoją złamaną nogę, ale jak to ona. Dała radę. Niedługo później wrócił Jacek.
-Cześć, kochanie-pocałował Olę w policzek.
-Cześć-Wysocka się uśmiechnęła.
-Ja zaraz wychodzę i wrócę za dwie godziny, nie czekaj na mnie.
Uśmiech z twarzy Oli prysł jak bańka mydlana.
-A gdzie idziesz?-spytała.
-Marta prosiła żebym pomógł jej w przeprowadzce. Nie zna tu nikogo a sama nie da sobie rady.
-Aha, rozumiem.
Jacek szybko się przebrał i wyszedł. Ola nie wiedziała co ma o tym myśleć. Przecież nie mogła zabronić mu iść pomoc znajomej w przeprowadzce. W sumie to on nie robił nic złego. Położyła się i po chwili zasnęła. A tego dnia była sobota. Miała teraz być ze swoim ukochanym w restauracji.
Co wyniknie z pojawienia się Marty w życiu Oli i Jacka?
Sama nie wiem ale coś czuję, że ta Marta nie ma dobrych zamiarów. :( No cóż pozostało mi czekać na next. Zapraszam na mój blog http://olkaijacekopowiadania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :).
Gosia.
Mam nadzieję, że Jacek nie zostawi Oli dla Marty. Ani jej nie zdradzi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina