Nadszedł ten wielki dzień. Dzisiaj Ola i Jacek mieli stanąć na ślubnym kobiercu. Panna Młoda spała dziś w swoim rodzinnym domu. Wstała i zeszła do kuchni. Tam zastała Emilkę.
-No wreszcie wstałaś-powiedziała.
-Nie przesadzaj mamy jeszcze dużo czasu.
-No bardzo. Zalewdie 6 godzin. Chodź bierzemy się za robotę.
-A gdzie mój tata?
-Musiał jechać do Warszawy, ale obiecał, że się nie spóźni.
Kobiety zaczęły się szykować. Najpierw przyszła do nich fryzjerka, a potem makijażystka. Po 4 godzinach obie miały piękne fryzury i makijaże. Szybko im z tym poszło więc zrobiły sobie kawy i rozmawiały.
-Jakie to uczucie wiedzieć, że za półtorej godziny wyjdzie się za mąż?
Ola się uśmiechnęła.
-Doskonałe. Musisz kiedyś spróbować.
-No może.
Policjantki się zaśmiały.
Zegar wybił piętnastą. Niebawem miał przyjechać pan młody, więc zaczęły się ubierać. Założenie sukni Oli zajęło im trochę czasu ale w końcu dały radę. Gdy Wysocka była gotowa do sypialni wszedł jej ojciec.
-Córcia, jak Ty pięknie wyglądasz.
Rzeczywiście. Aleksandra miała długą suknię podkreślającą jej talię i biodra. Kreacja była wąska, rozchodziła się dopiero na wysokości kolan. Cała była w koronkach. Na włosach widniał welon długością sięgający kostek.
-Dziękuję-powiedziała Ola uśmiechając się do ojca.
-A więc to już dzisiaj-stwierdził Wojciech.
-Tato, wiesz, że ten dzień musiał nadejść-powiedziała i przytuliła ojca.
-Wiem, córeczko, wiem.
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi.
-To pewnie rodzice Jacka-powiedział Wysocki i poszedł otworzyć.
Ola spojrzała w lustro i posmutniała.
-Co jest?-spytała jej przyjaciółka.
-Emilka, nie wiesz czy będzie Mikołaj?-spytała Ola.
-Nie mam pojęcia.
-Dlaczego w tak ważnym dla mnie dniu jego może nie być? Z chwilą, w której powiedzieliśmy mu z Jackiem, że bierzemy ślub zerwał z nami kontakt.
-Wiem, że to boli, ale to był jego wybór. Nic na to nie poradzisz-Emilia próbowała pocieszyć Olę.
-No wiem-kobieta westchnęła.
Chwilę później weszli jej przyszli teściowie. Mama Jacka zachwycała się widokiem swojej przyszłej synowej.
-Olu, jak Ty pięknie wyglądasz.
-Dziękuję-Wysocka się uśmiechnęła.
Wszyscy stali, śmiali się, rozmawiali aż usłyszeli auto pod domem. Aleksandra wyjrzała przez okno. To był Jacek. Uśmiechnęła się. Zgodnie z ustalonym planem każdy kto znajdował się w domu z wyjątkiem Oli miał zejść na parter. Powitali pana Młodego i czekali na jego przyszłą żonę. Emilia miała dać jej znać kiedy ma zejść. Zasiadła do fortepianu i zaczęła grać romantyczną melodię. Wysocka schodziła po schodach w swojej pięknej, białej sukni. Podeszła do Jacka. On wręczył jej bukiet kwiatów i pocałował w policzek. Następnie uklękli i przyjęli błogosławieństwo od swoich rodziców. Po tym geście, nadszedł czas by jechać do kościoła. Młodzi wsiedli do swojej limuzyny i udali się do świątyni. Przybyli goście powitali ich brawami. Mimo, że było ich około 150 Ola wypatrywała tego jednego. Nagle go spostrzegła. Mikołaj stał na uboczu i patrzył na nią zrezygnowany. Rozpoczęła się ceremonia. Wszyscy weszli do kościoła. Olę na mszy dręczyły wyrzuty sumienia. Ciągle się wahała czy dobrze robi. W końcu nadszedł czas przysięgi. Para młoda podeszła do ołtarza.
-Czy Ty Jacku, bierzesz tę oto Aleksandrę za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
Jacek z uśmiechem i czułością popatrzył na Olę.
-Tak-powiedział.
-A czy Ty, Aleksandro, bierzesz tego oto Jacka za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżenską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
Ola uniosła wzrok na uśmiechniętego Jacka. Milczała. Stała tak jeszcze chwilę. Nowak nie wiedząc co się dzieje, czemu jego ukochana milczy, powiedział cicho jej imię, by się odwiesiła.
Ola patrzyła na niego a potem na gości w kościele aż wzrokiem znalazła Mikołaja, który zrezygnowany wychodził z kościoła.
"Co ja tu robię"-pomyślała.
Ksiądz i Jacek powtarzali cicho jej imię. Ona nagle odwróciła się w ich stronę.
-Nie-powiedziała.
W całym kościele było słychać pomruki zdziwienia. Jedynie ojciec Oli krzyknął "Jest!"-jednak gdy zobaczył miny zebranych, od razu się uciszył.
-Przepraszam, ale nie mogę-powiedziała.
-Mikołaj!-krzyknęła i rzuciła się w jego stronę. Biegnąc potknęła się o stopę, która wystawiła jej Emilia, porwała pół kiecki i uderzyła twarzą o czerwony dywan.
Szybko jednak wstała i biegła dalej wołając Mikołaja.
On się odwrócił.
-Ola? Co Ty robisz?
-Nie mogłam, nie mogłam wyjść za Jacka.
-Co? Czemu?
-Bo tylko Ciebie kocham. Zawsze Cię kochałam.
Wtuliła się w niego.
-Ja Ciebie też kocham, skarbie.
-Chodźmy już stąd.
Aleksandra i Mikołaj wyszli a za nimi w radosnych podskokach biegł inspektor Wysocki. Zostawili za sobą oniemiałych gości i całkiem spokojnego niedoszłego pana młodego, który przejął mikrofon od księdza mówiąc:
-Ehh... no cóż. Tak na serio, to nigdy tej zdziry nie kochałem. Miała tylko fajny tyłek. A że wszystko już jest opłacone, to zapraszam na wesele!
Na ostatnie zdanie cały kościół wypełnił się brawami i okrzykiem radości ciesząc się, że będzie mógł się nawalić za free.
Jacek wsiadł do limuzyny, w której zamiast Oli były druchny w kusych sukienkach. Goście pojechali za nimi i wszyscy bawili się do białego rana.
Wiem, wiem. Spodziewaliście się końcówki w stylu "Ola powiedziała tak, pocałowała się z Jackiem, a następnie wraz z ich gośćmi pojechali na wesele". Rozumiem to, ale do napisania tej miniaturki zainspirowało mnie zachowanie Oli z ostatnich odcinków i tych następnych (opisy). Przedstawiłam za pomocą tzw. "Czarnego humoru" jaki finał może mieć jej związek z Jackiem. Bo wyjaśnijmy sobie. Aleksandra sama nie wie czego chce i kogo kocha.
Nie mniej, zapraszam na kolejne opowiadanie, które ukaże się jutrzejszego wieczoru i nie będzie mieć powiązania z tą miniaturką ☻
Jezu ale mnie zaskoczyłaś tą końcówką nadal jestem trochę w szoku ale początek był fajny . Czekam na kolejny rozdział .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Klaudia
Ja się wcale nie zdziwiłam czytając końcówkę. Od pierwszego zdania czułam, że do ślubu nie dojdzie. ;-) Czekam na następne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina